Felietony O lepsze harcerstwo

Od redaktora – o hm.


Co jakiś czas wraca w rozmaitych dyskusjach problem, który potrafi rozgrzać do czerwoności dyskutantów: czy jeśli ktoś zdobył kiedyś stopień harcmistrzyni, harcmistrza, to nadal może tytułować się harcmistrzem – mimo że nie jest już członkiem organizacji?

Kolejne powroty do tego tematu są zwykle coraz ostrzejsze, ponieważ wybuchają już nie – jak to kiedyś bywało – w małych, kilkunasto- czy nawet kilkudziesięcioosobowych gronach, lecz w mediach społecznościowych, gdzie zasięgi potrafią iść w setki. A nawet tysiące, gdy zarzewiem sporu jest odbieranie przez współczesnych instruktorów prawa pisania przy swym nazwisku „hm.” tym, którzy niegdyś pełnili bardzo ważne funkcje w ZHP. Tyle że 20, 30 czy więcej lat temu.

Sednem sporu jest ścieranie się dwóch odmiennych filozofii spojrzenia na posiadanie stopnia harcmistrza czy w ogóle bycia instruktorem albo – jeszcze szerzej – poczucia przynależności do harcerstwa jako Ruchu (przez duże R).

Jedni twierdzą, że harcmistrz to najwyższy stopień instruktorski, czyli z definicji dotyczy instruktorów. W naszym przypadku – instruktorów ZHP. Ciąg myślowy jest prosty: nie jesteś teraz członkiem organizacji, więc nie należysz do grupy członkowskiej pod nazwą „instruktorzy ZHP” i nie możesz nosić odznak, używać tytułów wewnętrznych tej organizacji. Podkreślę: wewnętrznych, wewnątrzorganizacyjnych. Proste, logiczne, konsekwentne.

Ale są inni, którzy nie prezentują podejścia formalnego czy organizacyjnego, ale – że tak powiem – ideowe. Według nich harcerstwo to ruch, a ten ruch jest dobrem ogólnym społeczeństwa, a ponad stuletnia historia harcerstwa jest znaczącą częścią historii Polski. Dlatego „tytuł” harcmistrza nie jest własnością organizacji (tej czy tamtej), ale społeczeństwa czy może nawet narodu. To podejście wzmacnia znana Baden-Powellowska zasada: „Raz skautem – całe życie skautem”.

Do tego dochodzą kolejne argumenty – porównanie ze stopniami wojskowymi czy funkcjami państwowymi. Mamy przecież poruczników, pułkowników, burmistrzów, premierów, sędziów itd. – tak tytułowanych długo po zakończeniu służby publicznej.

No dobrze, dobrze, ale przecież harcmistrz – wracamy do pierwszego podejścia – to ktoś funkcjonujący aktualnie w ZHP, ktoś, kto ma określone uprawnienia (np. pełnienie rozmaitych funkcji przypisanych tylko osobom mającym ten stopień), ale i statutowe obowiązki (np. kierowanie się zasadami Prawa Harcerskiego, aktywne działanie na rzecz Związku, no i oczywiście opłacanie składek). Nie można zatem być harcmistrzem bez przestrzegania zasad obowiązujących w organizacji…

Czy da się zatem pogodzić te dwie filozofie? Czy można znaleźć jakiś złoty środek? Czy jak żołnierze – mają być harcmistrzowie rezerwy? Albo jak sędziowie – harcmistrzowie w stanie spoczynku?

Wydaje się, że najsensowniejszym rozwiązaniem, a może najnaturalniejszym jest harmonijne połączenie przedstawionych dwóch filozofii. Może tak: jeśli zdobyłeś stopień harcmistrza, to zdobyłeś, nikt ci go nie odbiera i jeśli chcesz się tytułować harcmistrzem, to się tytułuj. Ale jeśli z posiadania tego stopnia chciałbyś uczynić użytek w Związku Harcerstwa Polskiego (np. być wybrany do sądu harcerskiego, zostać opiekunem próby instruktorskiej, być mianowany na funkcję instruktorską) – wówczas musisz wypełnić procedury ZHP, a więc ponownie nabyć członkostwo i potwierdzić swój stopień harcmistrzyni lub harcmistrza w komisji stopni instruktorskich (najczęściej chorągwianej). Czy takie podejście może być tym złotym środkiem?

5 2 votes
Article Rating
Grzegorz Całek
harcmistrz | redaktor naczelny CZUWAJ | przewodniczący KSI przy GK ZHP
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments