Idea była prosta: cały czas uczymy się nowych rzeczy, dowiadujemy się czegoś nowego o naszym świecie, poznajemy obszary życia, które mogą stać się dla nas obiektem zainteresowań na miesiąc, rok, a może i na całe życie, odkrywamy i rozwijamy swoje pasje, specjalizujemy się w czymś, z czasem stajemy się specami w jakiejś dziedzinie.
To przepis (oczywiście nie jedyny i oczywiście niepełny) na harcerstwo. Tak, idea była prosta – „wdrukowanie” już od zucha, że należy się stale rozwijać. Dotyczyła zuchów, harcerzy i harcerek – tych młodszych i tych starszych – oraz wędrowników. A czy również instruktorów? No oczywiście! Bo przecież do nich także odnosi się konieczność stałego rozwijania się, zresztą ujęta w znane i modne hasła typu „uczenie się przez całe życie”. A poza tym w ZHP mamy jeszcze osobisty przykład instruktora. Zatem uznaliśmy kiedyś i chyba nadal uznajemy, że stałe doskonalenie się, stały rozwój instruktorki, instruktora to nie tyle konieczność, co oczywistość, prawda? Idea była niby prosta, niby oczywista, a jednak coś nam nie zadziałało…
W stopniach instruktorskich, które – przypomnę – „wyznaczają drogę rozwoju instruktorskiego”, zapisywaliśmy od lat wymagania, które mają mobilizować instruktorów do rozwoju. Ba, zapisywaliśmy je nawet w wymaganiach na ostatni stopień. W Systemie stopni instruktorskich z 2002 r. – na bazie którego rozwijano system aż do dzisiejszego kształtu – mamy takie nowe wymaganie: Uczestniczył w forum doświadczeń poziomu harcmistrzowskiego (kursy, warsztaty, seminaria, konferencje itp.). I w zasadzie już to samo w sobie jest zatrważające, że przyszłych mistrzów należy wymaganiem „zachęcać” do uczestniczenia w formach, które ich rozwiną, otworzą im głowy. Ale w porządku – niech będzie, że chodzi o zasygnalizowanie zdobywającym stopień, co jest ważne.
W SSI cztery lata później wymaganie nie zmieniło się. Po kolejnych trzech latach (2009) – też. Ale dwa lata później doszedł nowy element – w związku z pojawieniem się kursu harcmistrzowskiego w ofercie CSI ZHP to wymaganie otrzymało brzmienie: Ukończył kurs harcmistrzowski lub uczestniczył w innych formach wymiany doświadczeń poziomu harcmistrzowskiego (kursy, warsztaty, seminaria, konferencje itp.). Nic złego. A co się zdarzyło pięć lat później? Wymaganie zostało zmodyfikowane i do dziś brzmi tak: W trakcie próby ukończył kurs harcmistrzowski lub aktywnie uczestniczył w minimum 2 innych formach wymiany doświadczeń poziomu harcmistrzowskiego (kursy, warsztaty, seminaria, konferencje itp.).
Zmiany niby drobne, ale pokazują dobitnie kierunek, w którym idziemy (choć może słowa „staczamy się” byłyby celniejsze?). Oto okazało się, że nie jest już wcale oczywiste, że instruktor ma się rozwijać, nie jest także oczywiste, że przyszły harcmistrz powinien uczestniczyć w formach doskonalących na odpowiednim (czytaj: harcmistrzowskim) poziomie. Trzeba było do opisu wymagania dołożyć trzy elementy. Każdy będący reakcją na pewną patologię…
Zmiana pierwsza: dopisek „w trakcie próby” – to odpowiedź na coraz częstsze czynienie z próby nie wyzwania, ale szybkiej ścieżki potwierdzania tego, co zrobiło się wcześniej. Czyli nie zdobywanie stopnia, ale nadawanie go honoris causa.
Zmiana druga: dopisek „aktywnie” – bo okazuje się, że przyszli harcmistrzowie, nawet jeśli już znaleźli się na konferencji harcmistrzowskiej, to nie wykorzystują w pełni okazji, aby się rozwijać. Chcą przesiedzieć konferencję – przy czym mam tu na myśli siedzenie w smartfonie, najlepiej w mediach społecznościowych. Patologia to jak widać duża, skoro musieliśmy dopisać przyszłym harcmistrzom obowiązek aktywności. Straszne!
I zmiana trzecia: jeśli nie jedziesz na kurs harcmistrzowski, to tych form harcmistrzowskich, z twoim aktywnym udziałem ma być kilka, no – bardzo konkretnie: minimum dwie.
Mogło być tak pięknie: od zucha wiemy, że trzeba się rozwijać, umacniamy w sobie tę postawę w wieku harcerskim, a następnie przekazujemy ją swoim wychowankom – już jako instruktorki i instruktorzy – a harcmistrzynie i harcmistrzowie robią to oczywiście w sposób mistrzowski! Tymczasem musimy zmuszać przyszłych harcmistrzów, aby nie szli na skróty. Robimy nawet krok dalej: opisujemy też wymagania dla organizatorów form dla harcmistrzów (patrz: temat tego numeru). A właściwie dlaczego? Bo bez tego nie będą to formy na poziomie harcmistrzowskim? Bo ich organizatorzy też pójdą na skróty?
W jakim kierunku to wszystko idzie? Przecież idea była taka prosta…