Felietony Pół wieku

Nie tylko potrzebni, ale niezbędni

W jednym z letnich numerów „Polityki” artykuł o harcerstwie. Niby powinniśmy się cieszyć, bo prasa ogólnopolska nie poświęca naszemu ruchowi zbyt wiele miejsca. Ukazują się artykuły, gdy dotknie nas tragedia, jak to miało miejsce przed sześcioma laty na obozie ZHR w Suszku. Tym razem – może to jednak pora, zwana sezonem ogórkowym, sprawiła, że się nami zainteresowano. A może fakt, że ktoś usłyszał o jamboree w Korei – w każdym razie wydrukowano mało znaczący tekst, w którym autor, a i instruktorki się tam wypowiadające, starają się przypomnieć, że istniejemy i że harcerstwo w dzisiejszych czasach jest potrzebne, ba – atrakcyjne.

Trochę to żenujące – tłumaczyć naszemu społeczeństwu, że tak, że nadal, a może że w tych czasach jeszcze bardziej niż przed laty jesteśmy potrzebni tak dzieciom i młodzieży, jak i ich rodzicom, szkole i (kiedyś to sobie ładnie formułowaliśmy) – państwu. Że wychowanie zgodnie z zasadami zapisanymi w prawie i przyrzeczeniu, że patriotyzm, że przyjaźń, odpowiedzialność za siebie i innych, że prawdziwa przygoda, że radość życia i między innymi to, co dziś staje się najważniejsze – funkcjonowanie w zespole, socjalizacja. Nie, nie będę tu wymieniał, jak na kursie dla zastępowych, co nam daje harcerstwo. Ale zwrócę uwagę na jeden problem, który w dzisiejszych czasach stał się niesłychanie ważny.

Przed ostatnią reformą szkolną, gdy w Polsce mieliśmy jeszcze gimnazja, nasze władze oświatowe zauważyły, że dzieci nie potrafią pracować zespołowo. Stąd moda na pracę w grupach w klasie, ale przede wszystkim obowiązkowe realizowanie przez uczniów projektów. W harcerstwie także zaistniały projekty, ale nie o tych naszych tu myślę. Projekty w szkole, oczywiście przeprowadzane na bardzo różnych poziomach i nie zawsze zgodnie z ich podstawowymi regułami, były takim prawie harcerskim zadaniem. Grupa dzieci ma jakiś pomysł na pracę zespołową i przy nadzorze nauczyciela realizuje go. Przed laty przeczytałem kilka tysięcy opisów zrealizowanych projektów w ramach akcji (może ktoś ją pamięta) Szkoła z Klasą. Ale to już historia.

Bo dziś harcerstwo wyrasta w sferze wychowania na jeden z niewielu ruchów, który kształtuje współczesnych liderów, uczy kierować zespołem i w tym zespole podporządkowywać się osobie, która nim kieruje – zastępowemu czy drużynowemu. Gdzie dziś w Polsce znajdziemy lepsze miejsce do przygotowania w świecie, w którym trzeba wykazać się tak wieloma umiejętnościami. No, może niekoniecznie będzie w przyszłości niezbędne zbudowanie pryczy, ale ćwiczenie piłowania, rąbania, wbijania gwoździ, a czasem zamiast tych gwoździ wiązania urządzeń obozowych – tak, każdemu i w każdym wieku może się przydać. Krytykom niniejszego felietonu zwracam uwagę, że chodzi mi o sprawne ręce. Przydatne one mogą być w czasie wymieniania koła we własnym samochodzie… Ale przecież nie tylko o umiejętność obierania ziemniaków mi chodzi (starsi instruktorzy zauważą różnicę w umiejętności posługiwania się przez harcerzy nożem przed czterdziestoma laty i dziś).

Jeszcze raz wspomnę o współczesnej szkole. Zauważyliście pewnie, jak modne staje się nauczanie domowe, jak wielką popularnością cieszą się szkoły w chmurach. Niektórzy rodzice uważają, że dziecko w domu nauczy się lepiej, szybciej, że nie będą go stresować oceny, nawet jeżeli są one opisowe. Dziecko zamykane jest w rodzinnej bańce, nie ma codziennego kontaktu z rówieśnikami. Wiecie, jak to jest, gdy nie można się na przerwie pobić z kolegą z klasy, jak to jest, gdy ściągać można tylko z komputera, a nie od kumpla z ławki, gdy masz 12 lat i żaden chłopak nie ciągnie cię za warkocz… No tak, siedzisz w domu i raz w tygodniu rodzice wiozą cię na zajęcia w klubiku piłkarskim lub na pływalnię.

Tak, harcerstwo jest dziś potrzebne, ba – niezbędne. I dzieciom ze szkoły wiejskiej i miejskiej, i dzieciom ze szkoły w chmurze i tej społecznej, gdzie rodzice płacą, aby dziecko było mądrzejsze. A my chcemy, aby było lepsze, umiało w przyszłości funkcjonować w społeczeństwie. Dlatego zastanawianie się, czy we współczesnych czasach harcerstwo ma sens, jest… bez sensu. Wszyscy powinniśmy podjąć jakieś działania, by każde dziecko z każdej polskiej szkoły miało szansę wstąpić do gromady zuchów lub drużyny harcerskiej. Dla jego dobra.
Do tego potrzeba nam tysięcy nowych instruktorów. Młodych, starszych i nawet tych w moim wieku. Aby ich zdobyć, musimy mieć wsparcie – rządu i samorządów, dyrekcji szkół i całych rad pedagogicznych. Czy jest na to szansa? No, trzeba być optymistą.

5 1 vote
Article Rating
Grzegorz Całek
harcmistrz | redaktor naczelny CZUWAJ | przewodniczący KSI przy GK ZHP
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments