W połowie stycznia 2019 r. pojawiły się w obiegu publicznym nowe pomysły Głównej Kwatery na zorganizowanie działań programowych i metodycznych na wszystkich poziomach organizacji. Zaproponowano między innymi wprowadzenie nowych odznak: Odznaki Kadry Metodycznej i Odznaki Kadry Programowej. Podczas konsultacji tych propozycji wywiązała się gorąca dyskusja…
Ten tekst to mój głos w dyskusji. Co prawda w wyniku konsultacji prace poszły w innym kierunku, ale myślę, że nadal warto przyjrzeć się wyzwaniom w tym zakresie, jakie stoją przed nami w najbliższym czasie.
PROPOZYCJE GŁÓWNEJ KWATERY
Moim zdaniem Główna Kwatera trafnie zdiagnozowała główny problem polegający na utrzymującej się w ZHP przewadze działań‑ programowych nad wsparciem metodycznym dla drużyn. Przekładając to na język konkretu, komenda hufca (czyli w skrócie myślowym różne zespoły hufca mające zapewnić drużynowemu wsparcie) organizuje dla drużyn rajdy, zloty, turnieje, festiwale, równocześnie zaniedbując wizyty w gromadach i drużynach oraz opiekę metodyczną nad nimi.
W ramach działań podejmowanych przez Główną Kwaterę zaproponowano dwa generalne rozwiązania:
– uporządkowanie zadań programowo-metodycznych stojących przed harcerskimi komendami,
– zmianę podejścia do kadry programowo-metodycznej, co ucieleśniło się w propozycji zmian w odznakach dla tej kadry.
W mojej ocenie bardzo dobrym pomysłem GK jest stworzenie listy zadań dla hufca z gradacją ich ważności. W nowo rozpisanych zadaniach dla hufca zaproponowano wyraźnie zaznaczone priorytety. I tak na czele listy zadań (a więc do realizacji w pierwszej kolejności) znalazło się wspieranie planowania pracy przez drużyny, wszechstronne przygotowanie kandydatów do funkcji drużynowego i dalsze wspieranie drużynowego pod względem metodycznym. Na „szarym końcu” umieszczono natomiast tworzenie propozycji i przedsięwzięć programowych.
Jest to czytelny sygnał płynący do komend, że podstawowym ich zadaniem jest bezpośrednie wsparcie drużyn, a imprezy programowe organizowane przez hufiec nie są niezbędne. Są wisienką na torcie, bardzo smaczną, ale przecież najpierw musi być tort. Czyli codzienne wspieranie pracy drużyn: sprawdzanie, czy działają zgodnie z metodą, korygowanie planów, konspektów, zachowań kadry (jeżeli jest taka potrzebne) i oczywiście wyróżnianie tych, którzy działają bardzo dobrze i osiągają dobre wyniki wychowawcze.
Gorzej wyglądają pomysły dotyczące Odznaki Kadry Metodycznej i Odznaki Kadry Programowej. Główna Kwatera zaproponowała wprowadzenie oddzielnej, trójstopniowej odznaki dla metodyków i osobnej dla programowców. Pomysł ten uważam za zupełnie chybiony; spotkał się on również ze zdecydowaną krytyką w trakcie konsultacji. Rozdzielenie tych dwóch grup kadry wydaje się bowiem sztuczne. Nie da się w taki sposób rozgraniczyć działalności metodycznej i programowej (namiestnik powinien robić i jedno, i drugie, bo program to część metody). Zresztą w przytłaczającej większości hufców nie mamy na tyle dużo kadry, by wchodzić w tak wąskie specjalizacje.
Wydaje mi się, że jeżeli już potrzebujemy odznaki, to jednej. I to w dodatku przeznaczonej głównie dla metodyków-namiestników. I jeżeli zdecydujemy się nadal pracować z dotychczasową odznaką (OKP), to powinna być ona związana właśnie z doskonaleniem umiejętności metodycznych.
ODZNAKA KADRY PROGRAMOWEJ
Czytając dokument, widzę w nim dwie główne myśli: potrzebę wsparcia kadry metodycznej (przede wszystkim namiestników) oraz próbę nadania im uprawnień, które byłyby „marchewką” zachęcającą do podwyższania swoich umiejętności w ramach zdobywania odznaki.
Odznaka Kadry Programowej pojawiła się w 2011 r. jako środek do zaktywizowania kadry, która na co dzień wspiera działania drużynowych. W dotychczasowej postaci OKP nie spełniła jednak pokładanych w niej nadziei. Od początku brakowało mocnych akcentów (miała zbyt szeroki profil i nie nadawała żadnych uprawnień). Nie dawała kadrze niezbędnej do jej zdobywania motywacji.
Dlatego pomysł nadawania uprawnień na pierwszy rzut oka wydaje się dobry. Ale realizacja tego zamysłu jest chybiona, proponowane uprawnienia są moim zdaniem mocno naciągane. To, co proponuje się jako uprawnienia dla posiadaczy odznaki, powinien umieć zrobić każdy harcmistrz, a nawet podharcmistrz.
Problem w tym, że w tej sytuacji nie wiadomo, jaką wartość ma nam dawać taka odznaka. Doświadczenia z systemem OKK (w którym nadawane uprawnienia są dość oczywiste) pokazują, że niestety same odznaki niewiele załatwiają. W kształceniu ani coraz wyższe wymogi odznak, ani nadawanie ich na określony czas, chyba nie wpłynęły znacząco na podwyższenie poziomu kształcenia w skali całej organizacji (a przynajmniej tak głosi obiegowa opinia). Choć z drugiej strony trudno sobie wyobrazić w tej chwili ich kompletną likwidację.
CZEGO TAK NAPRAWDĘ POTRZEBUJEMY
Im mamy młodszych i mniej doświadczonych drużynowych, tym bardziej potrzebujemy wspierających ich metodyków (czyli namiestników opiekujących się kadrą drużyn określonej grupy wiekowej/metodycznej). Dlatego wzmocnienie tej grupy kadry jest dzisiaj tak ważne. Jeżeli obecnie chcemy się skoncentrować na zapewnieniu drużynowym odpowiedniego wsparcia na gruncie metodycznym i programowym, to zakładamy (rozumiem, że taka była intencja Zjazdu ZHP), że znaczna liczba drużynowych tego wsparcia jest pozbawiona, a przecież celem naszych działań jest zapewnienie wsparcia KAŻDEMU drużynowemu.
To wsparcie dla drużynowych powinno być dwutorowe:
1) Bezpośredni nadzór nad drużynami (wizytacje, rozwiązywanie konkretnych problemów drużynowych, kategoryzacja, spotkania kadry itp.) – prowadzone przez namiestników (metodyków).
2) Propozycje programowe w postaci:
– propozycji do realizacji na zbiórkach drużyny (pakiety materiałów) – tych mamy mnóstwo, zwykle niezłych – nie stanowi to więc problemu (drużynowy, który chciałby zrealizować wszystkie dostępne obecnie propozycje programowe musiałby prowadzić drużynę pewnie ze 100 lat);
– imprez na wszystkich poziomach organizacji wzbogacające program wychowawczy drużyn.
I tu zatrzymajmy się na chwilę, bo w moim odczuciu mamy z tym problem – nikła liczba tych przedsięwzięć organizowana jest z pełnym poszanowaniem metody harcerskiej. Wynika to z tego, że często brakuje w zespołach kompetentnych metodyków albo imprezy nie są merytorycznie nadzorowane przez jakichkolwiek metodyków. Lub też, co gorsza, względy organizacyjne przeważają nad racjami metodycznymi.
Jeżeli będziemy kierowali się w pierwszej kolejności przesłankami wychowawczymi wynikającymi z metody harcerskiej, to je pierwsze weźmiemy po uwagę, projektując kolejną imprezę harcerską. I zaplanujemy na przykład, że na danym nam terenie nie może w zgodzie z zasadami harcerskimi obozować więcej ludzi niż X; że ważniejszy jest udział w imprezie autentycznych zastępów, drużyn i szczepów, a nie reprezentacji hufców; że jeżeli rozpaliliśmy obrzędową watrę – symbol trwania zlotu, to nie możemy jej gasić tylko dlatego, że jej podtrzymanie wymaga zbyt dużego wysiłku… itp., itd.
To, co napiszę, może być szokujące dla wielu instruktorów, ale moim zdaniem nie potrzebujemy w organizacji programowców rozumianych jako instruktorzy od organizowania imprez. Potrzebujemy metodyków, którzy tak dobrze znają się na prowadzeniu drużyn (zuchowych, harcerskich, starszoharcerskich lub wędrowniczych), że potrafią świetnie wspierać drużynowych, ale również wspierać merytorycznie organizację imprez. A przedsięwzięcia programowe niech organizują drużyny wędrownicze, kręgi instruktorskie czy po prostu sztaby powoływane do zorganizowania konkretnej imprezy, złożone z różnych instruktorów (zarówno mistrzów, jak i tych, którzy dopiero zdobywają kolejne instruktorskie szlify). Ludzi, którzy na co dzień pracują z zuchami i harcerzami w gromadach, drużynach i szczepach.
Jestem przekonany, że jakość wsparcia drużyn leży w rękach metodyków. Problem w tym, że nam ich dramatycznie brakuje. Szczególnie namiestników – pracujących na poziomie hufca bezpośrednio z kadrą drużyn. Odpowiedzmy sobie na pytanie, dlaczego tak jest.
Mamy złą sytuację w hufcach, ponieważ:
– albo w ogóle nie mamy odpowiedniego instruktora (bo nie potrafimy zmotywować doświadczonych drużynowych, by pozostali w hufcu po przekazaniu drużyny);
– a gdy już go mamy, to jego kompetencje metodyczne lub dotyczące sposobów pracy z drużynowymi są niewystarczające;
– a nawet jak jest człowiek i jest kompetentny, to często nie jest wystarczająco zmotywowany do działania, więc swojej pracy poświęca za mało czasu i energii.
By wzmocnić pracę namiestników, zwiększyć ich kompetencje i zapał do pracy – odznaka może nie wystarczyć.
WSPÓLNOTY
Czy możemy w takim razie w jakiś inny sposób niż przez odznaki wspierać rozwój kadry w namiestnictwach? Wydaje się, że wystarczy sięgnąć do sprawdzonych wzorców z przeszłości.
Przedwojennej reformy zuchowej nie wprowadzał „samotny jeździec” Aleksander Kamiński, ale cały zespół metodyków z obydwu organizacji (męskiej i żeńskiej). To byli instruktorzy, którzy następnie stworzyli wydział zuchowy GKM i referaty chorągwiane, które w latach trzydziestych przeprowadziły gigantyczną akcję szkolenia wodzów zuchowych. To im zawdzięczała organizacja lawinowy wzrost liczebności. A równocześnie dzięki ich wspólnej pracy trwał w ruchu zuchowym stały postęp w zakresie rozwiązań metodycznych.
W latach osiemdziesiątych działały w ZHP trzy szkoły instruktorskie (trzy, ponieważ były wówczas trzy grupy metodyczne): Centralna Szkoła Instruktorów Zuchowych w Oleśnicy, Centralna Szkoła Instruktorów Harcerskich w Załęczu Wielkim i Szkoła Harcerstwa Starszego „Perkoz” na Uroczysku Waszeta. Szkoły te nie tylko kształciły kadrę, ale były też miejscem spotkań i konferencji metodyków, pracy wydziałów metodycznych Głównej Kwatery. Wydawane też było czasopismo „Drużyna” z trzema mutacjami – miesięcznikami: „Zuchowe Wieści”, „Propozycje” i „Na Tropie”. Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęto wydawać w szkołach instruktorskich miesięczniki pod takimi samymi tytułami.
Oczywiście nie mam na myśli przenoszenia z przeszłości gotowych modeli pracy. Zmieniły się czasy i realia. Chodzi mi o odnowienie pracy wspólnot instruktorów pracujących z poszczególnymi grupami metodycznymi. Tak, by mogli razem działać na rzecz rozwijania instrumentów metodycznych, kształcenia nowej kadry dla drużyn i wspierania drużynowych.
Nie od dziś wiadomo, że w zespołach – wspólnotach instruktorskich wzrasta nie tylko wiedza poszczególnych ich członków, ale przede wszystkim motywacja do pracy. Przywróćmy więc w Głównej Kwaterze wydziały poszczególnych metodyk. Niech razem z instruktorami referatów chorągwianych i namiestnikami hufcowymi stworzą wspólnoty współpracujące zgodnie dla efektu końcowego, jakim jest stałe wspieranie metodyczne drużyn. I dajmy im możliwość decydującego wpływania na organizację kształcenia drużynowych. Bo kształcenie drużynowych i dalsze ich wspieranie po objęciu funkcji są ze sobą ściśle związane.
A CO Z ODZNAKAMI?
Może z czasem poszczególne wspólnoty same je sobie wymyślą. Po to, by określić wymagania, jakie trzeba spełnić, by pracować w tych społecznościach. W połowie pierwszej dekady XXI wieku, gdy wprowadzaliśmy w ZHP zmiany w metodyce wędrowniczej, powstała w ramach Wydziału Wędrowniczego GK wspólnota kształceniowców i metodyków wędrowniczych „Szara drużyna” (w jej skład wchodzili instruktorzy wydziału, referatów i namiestnicy). Organizowaliśmy wspólnie kształcenie drużynowych i kursy doskonalące dla namiestników. Z czasem odznaką przynależności stał się skromny paseczek do OKK z symbolem wędrowniczej watry. Ale to już zupełnie inna historia…
numer 3/2019