Oprócz tematów będących ostatnio przedmiotem obrad Rady Naczelnej ZHP, które ekscytowały czy wręcz rozgrzewały rzesze instruktorów (i którym poświęciliśmy w tym numerze sporo miejsca), były też inne, również niezwykle ciekawe, niejednoznaczne, wymagające, jak sądzę, szerszej debaty, ponieważ dotyczą nie tylko poziomu władz naczelnych, lecz także (na zasadzie analogii) szczebla chorągwi i hufca. Ponadto potencjalnie wymagają zmian w Statucie ZHP. Chodzi mi o „konflikt interesów”. Zagadnienie to jest bardzo interesujące i trudne – jak każde, którego istotą jest istnienie dylematów etycznych związanych z pełnieniem określonej roli czy funkcji.
Wbrew pozorom „konflikt interesów” nie jest problemem istniejącym wyłącznie w sektorze publicznym czy biznesowym, w szczególności na styku pomiędzy instytucjami publicznymi a firmami. Okazuje się, że ma również zastosowanie do organizacji pozarządowych, zwłaszcza organizacji pożytku publicznego (takich jak ZHP), których zasady działania są ograniczone zapisami ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Z tej ustawy wynikają przede wszystkim dwa rodzaje obostrzeń. Pierwsze to ograniczenia wynikające z art. 20 ust. 6, z którego wynika, że nie jest możliwe m.in. przekazywanie majątku członkom stowarzyszenia ani wykorzystywanie tego majątku przez członków organizacji (w szczególności władz) na zasadach innych niż dotyczy to tzw. osób trzecich. Ponieważ te zasady muszą być przestrzegane przez organizacje posiadające status opp, więc zwykle kopiuje się je wprost do statutu organizacji. Podobnie było w przypadku ZHP – na którymś ze zjazdów nastąpiło wpisanie tych zapisów do naszego statutu. Bez dyskusji (bo tak ma być i już), ale też bez większej refleksji, przez co chyba sobie nie uświadamiamy, że np. okazyjne wynajęcie jakiemuś instruktorowi lokalu należącego do ZHP, ale też darmowe użyczenie sprzętu (np. komputera, rzutnika czy namiotu) na działalność nieharcerską (prywatną) – to złamanie zarówno ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, jak i Statutu ZHP.
Drugi rodzaj obostrzeń dotyczy wymagań stawianych członkom władz organizacji, w szczególności relacji pomiędzy członkami zarządu organizacji a jej organem kontroli, który ma szczególne znaczenie w tego rodzaju organizacjach. Chodzi więc, mówiąc najkrócej, o brak relacji rodzinnych i służbowych pomiędzy – odnosząc to do ZHP – członkami CKR a członkami GK oraz członkami komisji rewizyjnych chorągwi a członkami komend chorągwi. Zapisaliśmy to sobie oczywiście w statucie, poszliśmy nawet nieco dalej – wskazując braki zależności również na poziomie hufców, a także w odniesieniu do rad, które wprawdzie nie są władzami stricte kontrolnymi, mają jednak w swych kompetencjach statutowych, obok uchwałodawczych, także pewne uprawnienia kontrolne.
Wracając do Rady Naczelnej – ostatnia dyskusja dotyczyła kwestii, czy w przypadku instruktora pełniącego służbę w zespołach GK, a więc z mianowania Naczelnika ZHP – nie mamy do czynienia z konfliktem interesów, skoro za chwilę taki instruktor ma oceniać pracę GK albo głosować za wygaszeniem mandatu naczelnika? Oczywiście przy tej okazji rodzi się wiele pytań przeciwników takiego myślenia… A czy niewystarczające będzie niewzięcie udziału w takim głosowaniu? Czy generalnie to nie oznacza, że skazani bylibyśmy na udział w RN wyłącznie instruktorów, którzy nie otarli się w żaden sposób o pracę w jednostkach GK? Skąd przekonanie, że członkostwo w zespole Głównej Kwatery świadczy, że dany instruktor oceni tę GK nieobiektywnie? I czy to jest większy konflikt interesów niż w przypadku innego członka Rady, który od początku, konsekwentnie mówi wprost, że jest przeciw tej Głównej Kwaterze? A co z członkiem Rady, który był w składzie kandydatów do GK konkurencyjnej wobec tej, która wygrała wybory na zjeździe? To są istotne i ciekawe pytania, na które warto starać się znaleźć odpowiedź – bez emocji, bez wpisywania się w spór, kto za GK-ą, a kto przeciw niej.
Ale jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt tej sprawy, który chciałbym poddać pod rozwagę na koniec tego tekstu. Posłużę się w tym celu wypowiedzią pewnego instruktora z poziomu hufca, którego reakcja na wieść o dyskusji na temat konfliktu interesów brzmiała mniej więcej tak: „Ale o co chodzi? Jaki konflikt interesów? Czy tu są jakieś rozbieżne interesy? Przecież wszystkim chodzi chyba o dobro harcerstwa, dobro dzieci, prawda?”… No właśnie, czy przypadkiem nie o to nam wszystkim chodzi?