Felietony O lepsze harcerstwo

Czekając na naczelnika


Na kilka dni przed terminem zgłoszeń kandydatów na funkcję naczelnika ZHP i na kilkanaście dni przed wyborem nowej naczelniczki, nowego naczelnika naturalnym tematem wielu rozmów instruktorskich i rozmyślań jest nawet nie to, kto to personalnie będzie, ale kto tak generalnie powinien to być. I co ma do zrobienia.

Widzę dwa główne modele. Pierwszy: że ma to być naczelnik pełną gębą, który porządzi organizacją dłużej – będzie naczelnikiem nie na pół roku, ale na pięć a może i dziewięć lat. Model drugi: to ma być naczelnik na teraz, to znaczy na kilka miesięcy, góra na rok.

Chyba skłaniam się do drugiego rozwiązania. Z kilku przyczyn. Przede wszystkim naczelnik wybrany przez Radę Naczelną (a w rzeczywistości jej część) nie będzie miał silnego mandatu. Tak, tak, oczywiście wszystko będzie zgodnie ze statutem, ale to będzie jednak mandat od rady a nie od zjazdu – najwyższej władzy Związku. Co więcej, wybranie instruktora z jednej z walczących frakcji, plemion (czy jak to nazwiemy) spowoduje jeszcze większe pogłębianie podziałów w organizacji, a to nie jest nam teraz potrzebne. Te plemienne walki degradują od dłuższego czasu autorytet władz naczelnych (przyzna to chyba każdy, choć pewnie zwolennik jednego z plemion inaczej będzie widział winowajców i tych, którzy ten autorytet utracili). Ale jest coś jeszcze ważniejszego. Uważam, że trzeba te wielomiesięczne, dla wielu obserwatorów gorszące spory „na górze” jak najszybciej zamknąć po to, aby wreszcie zająć się realnymi problemami organizacji, czyli problemami „dołów” (o tym jeszcze dalej). Myślę także, że nie jest to czas na tworzenie nowych rewolucyjnych wizji – trzeba teraz dać spokojnie pracować kilkuset wolontariuszom w licznych zespołach GK, trzeba dokończyć te zmiany, projekty, które realizowano przez ostatnie trzy lata.

No właśnie: co ma więc do zrobienia nowa naczelniczka, nowy naczelnik?

Na pewno musi stworzyć komfortowe warunki do dokończenia przez władze i rozmaite zespoły na poziomie centralnym działań zaplanowanych do końca kadencji. Trzeba odbudować albo czasem zbudować od zera normalne, przyjazne, oparte na zrozumieniu relacje między władzami naczelnymi – chodzi o skuteczność ich pracy, ale też udowodnienie, że nie konfrontacja, nie kontrola, ale współpraca, współdziałanie mogą w praktyce być filozofią ich działania, bo przecież gramy do jednej bramki…

Oczywiście zadaniem na najbliższe miesiące jest także jak najlepsze przygotowanie zjazdu zwykłego, w tym stworzenie warunków kandydatom do władz naczelnych do przygotowania się do niego na równych warunkach, także przygotowanie projektów uchwał zjazdowych oraz – we współpracy z innymi władzami, zespołami GK – wniosków i rekomendacji dla zjazdu i władz naczelnych nowej kadencji. Wszystko po to, aby na zjeździe przyjąć sensowne uchwały (z doświadczenia wiemy, w jak trudnej sytuacji jest RN i GK, gdy zjazd przyjmie uchwały bez głębszego przemyślenia nakładania się zadań, terminów) i wejść płynnie w nową kadencję.

No i najważniejsze, o czym już wspomniałem, ale warto to jeszcze raz podkreślić: trzeba przestać wreszcie zajmować się sobą (myślę o władzach naczelnych) i wspólnie, zgodnie skoncentrować się na ratowaniu tego, co nam się sypie na skutek pandemii. A widzimy, że rozpadają się więzi łączące nas w drużynach, szczepach, hufcach, dzieci przestają czuć związek z harcerstwem i wcale nie jest takie pewne, czy po pandemii do nas wrócą, wiele wspólnot instruktorskich przeszło w stan wegetacji, spada motywacja kadry. To są obecnie najważniejsze problemy ZHP!!! Na tym należy się skoncentrować!

I jeszcze dwie uwagi na koniec.

Pierwsza: powyżej wskazałem najważniejsze sprawy, ale jest jeszcze jedno zadanie, bardzo ważne. Może by się udało nie tylko powrócić do współpracy władz opartej na współdziałaniu dla wspólnego dobra, ale też zastanowić się, jak urządzić Związek w sytuacji, gdy – podobnie jak w Polsce – mamy dwa „plemiona” – upraszczając: tradycyjne, bardziej konserwatywne i nowoczesne, zdecydowanie liberalne? To niezwykle istotne zadanie, ponieważ istnieje tu prosta alternatywa na przyszłość: albo któraś z tych grup (lub najbardziej ideowa jej część) będzie się czuła tak źle w Związku, że doprowadzić może nie do rozłamu, ale odejścia albo alienacji części środowisk, albo zastanowimy się, jak odnaleźć się w jednej organizacji. Oczywiście jestem za tym drugim rozwiązaniem – żebyśmy tak urządzili nasz Związek, aby i dla jednych, i dla drugich było tu miejsce. Aby ta różnorodność stała się nie naszym przekleństwem, wciąż nas dzielącym, ale szansą na wzbogacenie. To naprawdę ważne i pilne zadanie, aby stworzyć takie warunki, aby działać w jednej organizacji a z naszej różnorodności uczynić jej atut.

Druga uwaga końcowa: zarysowałem powyżej dużo ważnych i trudnych zadań na najbliższe miesiące. Sadzę, że to będzie łatwiejsze do wykonania, gdy taki nowy naczelnik jasno powie, że jego misja ma potrwać tylko do zjazdu zwykłego, że nie będzie kandydował potem na tę funkcję. To ważne, bo to sprawi, że nie będzie niepotrzebnych emocji, niedomówień i będzie łatwiej znaleźć mu sojuszników. A sojusznicy będą przez najbliższe pół roku bardzo potrzebni, gdyż – moim zdaniem – nowy naczelnik musi znaleźć partnerów do rozmowy, do realizacji bieżących zadań zarówno wśród Rady Naczelnej i Centralnej Komisji Rewizyjnej (zwłaszcza w kwestiach spraw majątkowych), jak i członków obecnej Głównej Kwatery, którzy powinni móc spokojnie dokończyć zaplanowane działania w kwestiach programu, pracy z kadrą, spraw zagranicznych, spraw organizacyjnych czy pozyskiwania środków.

Tak to sobie wyobrażam. No to teraz trzeba takiego kogoś znaleźć. 🙂

 

4.4 7 votes
Article Rating
Grzegorz Całek
harcmistrz | redaktor naczelny CZUWAJ | przewodniczący KSI przy GK ZHP
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments