Jest takie znane zdanie Jadwigi Falkowskiej: „Nic nie znaczą słowa Przyrzeczenia, jeżeli nie przełamały się w pryzmacie codziennego życia”. Pomyślałem, że ostrze tych słów można dzisiaj wycelować w kierunku harcmistrzów. W naszym kierunku, bo sam jestem harcmistrzem. Parafrazując myśl Falkowskiej, można przypomnieć, że „nic nie znaczą nasze wielkie słowa, jeżeli nie przełamały się w pryzmacie codziennego życia”. Co bowiem mógłbym dzisiaj tak z całą pewnością powiedzieć o swojej braci z czerwonymi podkładkami na podstawie własnych obserwacji?
Na pewno jesteśmy specjalistami od tropienia niezgodności pomiędzy opiniami siedemnastoletnich drużynowych a ideami wyrażonymi w Podstawach Wychowawczych ZHP lub książkach napisanych na postawie doświadczeń wychowawczych sprzed 70 lat. Najmniejsze uchybienie się nie prześlizgnie. Potrafimy także sprawnie pisać książki i felietony dla dwunastolatków (zastępowych) językiem, który ukształtował się nam w latach 80. XX wieku. Nasi rówieśnicy jednak zawsze pochwalą, że to jest język „przystępny i prosty”. Z pewnością od ręki możemy udzielić porad opartych na doświadczeniach z lat 90. i opowiedzieć, jak wspaniale wyglądało harcerstwo 20 lat temu.
Czy jednak jesteśmy specjalistami od harcerek i harcerzy? Czy rozumiemy, interesujemy się tym, jak żyją dzisiejsi 10–12-latkowie (harcerze, zastępowi)? Czy wiemy, jak wygląda sytuacja życiowa, otoczenie 17–20-latków (drużynowych)?
Nikt nie zna ogólnej odpowiedzi na te pytania. Każdy musi zapytać siebie. Jest to niezbędne, abyśmy potrafili drużynowym doradzić, co i jak mają robić. Nie opowiedzieć, co myśmy robili 30 lat temu, ale przekuć nasze doświadczenie na porady dotyczące tego, co trzeba robić dzisiaj. Wiem jednak, kto może pomóc nam harcmistrzom, żebyśmy się nie ociągali z odpowiedzią i nie udawali wysiłków – to drużynowi.
Chciałbym do Was, drużynowi, skierować swój apel. Ściągajcie nas z cokołów, zmywajcie patynę, która pokrywa nasze zbrązowiałe twarze, bez obaw weryfikujcie nasze opinie i zadawajcie trudne pytania. Nie wierzcie nam na słowo, dopóki to słowo nie przełamie się w pryzmacie codziennego życia. Najlepiej na Waszych oczach. To jest potrzebne dla dobra całej naszej organizacji, dla harcerstwa. Potrzebujemy tej motywacji, żeby nie czynić z siebie nadludzi, nadharcerzy, którzy działają w rejestrach tak wysokich, że są one niedostępne zwykłym instruktorom.
Nie liczą się żadne harcpolityki, nieważne, kto kogo nie lubi „na górze”. Ważna jest Wasza praca w drużynach. Tam się robi harcerstwo, które jest sumą doznań, wspomień, zakorzenionych wartości, wypracowanych postaw, zdobytych umiejętności. To wszystko dzieje się wyłącznie dzięki Wam. Za Jadwigą Falkowską powtarzam, że nic poza wsparciem drużyn nie uzasadnia istnienia harcerskich komend. Nie istnieją żadne harcerskie szarże. Braterstwo jest wartością całego naszego ruchu i nie przestaje obowiązywać wraz z czerwoną podkładką czy kiedy przekroczy się trzydziestkę. Braterstwo wyraża się na co dzień nie w pouczaniu, ale przede wszystkim w życzliwym słuchaniu i wspieraniu w tych problemach, które z tego słuchania wynikają. Jeżeli ktoś nie traktuje Was po bratersku, to – moim zdaniem – nie ma sensu go słuchać.
Nie w imię jakiejś rewolucji, wyolbrzymionego konfliktu pokoleń, ale właśnie w imię braterstwa i wzajemności oddziaływań proszę: zepchnijcie nas z cokołów, żebyśmy nie mogli patrzeć na Was z góry.
CZUWAJ 11/2019
Dziękuję, jako członek KH przyjmuję za swoją dewizę zdanie: „nic poza wsparciem drużyn nie uzasadnia istnienia harcerskich komend. „
Szkoda że wszyscy starsi wiekiem harcerze tego nie rozumieją. Ci moim otoczeniu zawsze wiedzą lepiej, szkoda słów…
Rozumieją… No, może nie wszyscy, ale jednak… Mogłabym napisać, że młodzi w naszym otoczeniu nas nie zauważają… Nad 50-letnich, bo wiedzą lepiej…?Wina, jak zwykle gdzieś po środku leży…
Dobre.
Jestem drużynowym nieprzerwanie od prawie 40 lat (no w grudniu będzie jak zostałem drużynowym). I pełniąc w tym czasie wiele innych funkcji zawsze uważałem i uważam że drużyna to podstawa. Trz powtarzam że ja będąc młodym czy starszym drużynowym ciągle się uczę od tych mych zuchow i harcerzy. Bo to ja jestem dla a nie oni dla mnie. Nie wszystko było kiedyś i dzisiaj jest OK. Ważne by przeżywać to co robimy z oddaniem i zaangażowaniem. Mimo spotykanych trudności. Cieszyć się z małych i większych osiągnięć jakie mają zuchy i harcerze. Nigdy nawet przezoment nie pomyślałem jako harcmistrz by instruktora młodszego traktować z góry. Jako harcmistrz też widzę dużo u siebie do zrobienia nauczenia się. I fajnie że uczę się tego od młodszych nie zapominając też o starszych. Warto uczyć się od mądrzejszych.
Podziwiam za tyle lat służby na funkcji drużynowego. Sama pełnię ją od 15 lat. Mimo, że uważam, że funkcja drużynowej/drużynowego to jedna z najważniejszych funkcji, to chciałabym następcę, którego nie widać w mojej drużynie – ewentualnie ja go nie widzę. Zastanawiam się skąd druh czerpie motywację do pracy przez tyle lat. Chętnie się dowiem i zainspiruję.
Pozdrawiam
phm. Monika P.