Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, że będzie możliwość organizowania w tym roku Harcerskiej Akcji Letniej! Jakże to dobra wiadomość! Powrót po kilku miesiącach na łono natury w otoczeniu harcerskich sióstr i braci zapewne przynajmniej w jakimś stopniu zrekompensuje miesiące w zamknięciu i odizolowaniu. Będzie inaczej, to jest pewne. Obecne wytyczne gryzą się trochę z harcerską naturą, bo jak siedzieć przy ognisku dwa metry od siebie, albo i bliżej, ale w maseczce? Jak zawiązać wieczorny krąg i puścić „iskierkę”? Będzie inaczej, ale musimy sprostać tym trudnościom, obojętnie jaki mamy stosunek do wytycznych. Dzisiaj jednak nie o tym chcę pisać.
Pamiętam, gdy byłam podlotkiem z długim warkoczem, brałam udział w obozie, którego motywem przewodnim były Szare Szeregi. Miałam szczęście – znalazłam się w grupie „Polaków –harcerzy”, którzy dzielnie walczyli o wolność Polski. Temat jest piękny, walka harcerzy heroiczna, czasy bardzo trudne. My „harcerze” czuliśmy się wybrańcami losu. Ale była jeszcze druga grupa – „Niemców” – tych znienawidzonych, złych i okupujących nam, „szaroszeregowcom” ukochaną Polskę. Wszelkie gry i zabawy wynikały z przydzielonych nam ról. Nawet w grze o flagę walczyli źli „Niemcy” z dobrymi „Polakami”. Po paru dniach atmosfera na obozie stała się ciężka. Energia obozu mocno opadła, a razem z nią entuzjazm harcerzy. Wtedy nie rozumiałam jeszcze tych mechanizmów. Pamiętam przepychanki słowne pomiędzy nami a „Niemcami”; potem było już tylko gorzej. Gra nocna – „Niemcy” pojmali „Polaków” i przetrzymywali nas w zbudowanych prowizorycznie klatkach na rzece. Siedzieliśmy w nich kilka godzin zanurzeni po pas w lodowatej wodzie. Cudem nie nabawiliśmy się zapalenia płuc. Zapewniam, że na tym obozie dobrze bawiła się chyba tylko kadra. Dla nas jako uczestników było to w gruncie rzeczy traumatycznym pseudoharcerskim przeżyciem. Wiele osób nie wróciło już we wrześniu na zbiórki.
Po latach zastanawiam się, czy owa kadra znała metodę harcerską. Dochodzę jednak do wniosku, że z metodą harcerską miała się na bakier, a ich lilijki na rękawach w trzech kolorach, które z dumą nosili – po prostu gdzieś znaleźli i z przypadku przyszyli.
Nawet najambitniejsze pomysły programowe nie mogą być przesadzone i wyolbrzymione. Program ma sprzyjać pracy metodą harcerską w każdym jej wydaniu. Nie wybiórczo – ma uwzględniać wszystkie jej cechy i elementy. Program obozu ma stymulować do rozwoju i wzrastania naszych harcerzy. Ma być interesujący, przemyślany, bezpieczny. Wszystkie treści muszą nieść za sobą zawsze pozytywne konotacje oraz powinny się odnosić do tradycyjnego harcerstwa – tego prawdziwego i ponad 100-letniego.
Po co zatem na obozach i biwakach dyskoteki? No chyba że muzyka wydobywać się będzie z własnoręcznie zbudowanego radia, takie odbiorniki budowały niektóre przedwojenne środowiska harcerskie. Po co zajęcia typu „Mam talent”?! Czy nie można nazwać tych zajęć „Festiwalem Piosenki Harcerskiej”, tak jak to bywało dawniej? Dlaczego tak często na obozach tworzone są zastępy tylko na czas jego trwania, a nie jest kontynuowana praca w składach śródrocznych? Nawet jeżeli zastępowy nie może z jakichś względów wyjechać na obóz – ma swojego zastępcę bądź inną osobę, która może go zastąpić. Pamiętajmy, czym jest system zastępowy.
No i jeszcze kilka zdań o tematyce obozów. Czy kowboje, w których wcielają się nasi harcerscy podopieczni muszą gonić złych Indian w celu zagarnięcia ich złota? Czy na obozie z motywem słowiańskim harcerze–poganie muszą oddawać cześć Perunowi? Czemu służą harcerskie śluby z małżeńskimi przysięgami? Albo „próby biszkopta” z zadaniami, które radość wywołują tylko u tych, którzy je przygotowują, a biednym „biszkoptom” wcale nie jest do śmiechu? Można tak wymieniać bez końca. Czy instruktorzy zastanawiają się nad tym? Przecież każdy motyw nieumiejętnie wpleciony w program może końcowo zostać źle odebrany nie tylko przez uczestników takiej formy, ale i ich rodziców. Nie wątpię, że uczestnicy na początku będą wcielać się w postacie, uaktywnią swoją kreatywność i wyobraźnię. Jednak można uruchomić piramidę negatywnych emocji i zatracamy to, co wpajane jest nam na każdym kursie – metodę harcerską.
Zostawiam Was z otwartą głową. Mam nadzieję, że otworzyłam Wam oczy i wzbudziłam czujność.
Zdaję sobie sprawę, że świat idzie do przodu. Niech zatem idzie, ale z harcerskimi wartościami i metodyczną pozytywnością w parze.