Felietony Z morza widać lepiej

Kurz na drodze


Ostatnie posiedzenie Rady Naczelnej ZHP, obecnie gorąco dyskutowane w harcinternecie, obnażyło, w mojej opinii, szereg braków w działaniu naszej organizacji.  Dzisiaj, gdy minął tydzień do tego posiedzenia, gdy kurz opadł, możemy złapać trochę dystansu do tego co się wydarzyło. Zebrałem się w sobie i podjąłem próbę wypunktowania tych braków, które unaoczniły nam się w weekend 11–13 grudnia 2020.


1. Brak transparentności

Co tydzień na służbową skrzynkę w domenie ZHP dostaję spis działań GK ZHP, relację z każdego, nawet najmniejszego spotkania członka GK czy to z ministrem, czy jakimś zespołem, oraz kalendarz spotkań członków GK na najbliższy tydzień. Wiem kiedy naczelniczka rozmawiała z Prezesem PZŻ o inwestycji w Gdyni, a kiedy Lucyna odbyła rozmowę podsumowującą z jakimś instruktorem, lub kiedy Ola odbyła jakieś robocze spotkania.

Rada Naczelna takich informacji nigdzie nie zamieszcza. W ogóle nie informuje o swoich działaniach i o planach. Komunikaty z przebiegu posiedzeń Rady Naczelnej pojawiają się sporadycznie na Facebooku, więc siłą rzeczy, wobec pojawiających się tam innych informacji, trudno je odszukać. Na Zjazd Nadzwyczajny w 2019 roku, zwołany przez Przewodniczącego ZHP nie wpuszczono korespondenta redakcji Czuwaj, naszego jedynego miesięcznika. Strona Rady Naczelnej poza składem nie publikuje żadnych informacji o pracach Rady, a fanpage na Facebooku w miniony weekend pokazał jedną zdawkową informację o spotkaniu, dopiero w sobotę o 20.40. Pomimo tego, że w XXI wieku nawet małe gminy potrafią transmitować obrady swoich rad, Rada Naczelna ZHP unika transmisji i można odnieść wrażenie, że robi wszystko w tajemnicy. W efekcie jedynym źródłem informacji o przebiegu tak ważnego posiedzenia (w końcu miało dojść do wymiany naczelnika ZHP i całej Głównej Kwatery!) był trochę satyryczny i trochę niepoważny fan page zjazdzhp24 na Facebooku, który czerpał wiedzę z nieoficjalnych kanałów i poprzez swoje kontakty z niektórymi członkami RN.  Rada nie wykorzystuje dostępnych nam narzędzi do komunikacji ze Związkiem: swojej strony www (na której jest tylko lista członków Rady, a nie ma nawet składu poszczególnych komisji Rady Naczelnej), nie ma strony w wewnętrznym intranecie, gdzie można by bez obawy publikować informacje nawet o trudnych tematach, już o jakichś newsletterach czy relacjach live nie wspomnę.

Pomimo, że minął tydzień od zakończenia spotkania Rady, nigdzie nie pojawiła się żadna relacja z jego przebiegu, a jedynie zdawkowy komunikat na fp Rady Naczelnej na Facebooku, pod tytułem: „Konstruktywne rozwiązanie: Na wiosnę Zjazd ZHP”. Pomimo wielu pytań dotyczących samego rozwiązania jak i konkretnych zapisów z uchwały zamykającej to posiedzenie – wyjaśnienia tam publikowane nie można uznać, za podjęcie dialogu z instruktorami ZHP. Bo czy komentarze na facebooku to jest jakiś oficjalny kanał informacji? Pojawił się za to list od Naczelniczki i komendantów chorągwi, którzy przyznali, że „społeczność instruktorska nie ma pełnej wiedzy o tym, co zdarzyło się pomiędzy 11 a 13 grudnia 2020 roku i o tym, jakie są konsekwencje tych wydarzeń”. I dalej nic. W zasadzie nie wiadomo, dlaczego GK ZHP postanowiła zwołać Zjazd Nadzwyczajny, choć pewne przesłanki można znaleźć w uzasadnieniu uchwały nr 200, zupełnie nie wiadomo, dlaczego Rada Naczelna postanowiła skrócić kadencję obecnych władz naczelnych i zwołać Zjazd ZHP na maj 2021, zupełnie nie wiadomo, dlaczego Rada Naczelna odstąpiła głosowania prawidłowo złożonego wniosku CKR. Nikt tego instruktorom ZHP do dzisiaj nie wyjaśnił.

Zupełnie niejasna dla większości instruktorów ZHP była decyzja o nieprzyjęciu w skład Rady Naczelnej instruktorów rekomendowanych przez chorągwie gdańską i stołeczną. I nie mówię tu o fakcie nieprzyjęcia ich do Rady, a o tym, że do dziś nie wiadomo, z jakiego powodu nie zostali oni przyjęci. Głosowanie było tajne, więc osoby z Rady, które głosowały przeciw obu kandydatom nie chcą tłumaczyć swojej decyzji, zasłaniając się tajemnicą. Nikt nie spróbował nawet ogólnie wyjaśnić jakie mogłyby być powody takiej decyzji, a wszyscy wiemy, że tam gdzie są niejasności, gdzie brakuje transparentności – pojawiają się domysły i przypuszczenia. Jednym z nich jest twierdzenie, jakoby obaj druhowie nie mogli wejść do Rady, ponieważ mogą oni sprzyjać Głównej Kwaterze, a Rada koniecznie chce ją odwołać. Więc kolejne dwa głosy za GK miały być rzekomo traktowane jako zagrożenie planu części Rady i z tego powodu podjęto taką decyzję w sprawie druhów z gdańskiej i stołecznej.

Osobiście uważam, że jeśli powyższa teza jest prawdziwa, jeżeli rzeczywiście blokowano kandydatury druhów Mateusza Chmielewskiego i Artura Lemańskiego by nie utracić w Radzie Naczelnej większości przeciwko GK ZHP, to byłoby to dla niej samej haniebne i jedyne co należałoby dzisiaj zrobić, to doprowadzić do sytuacji, w której taka Rada zostanie postawiona przed osąd Zjazdu ZHP. Bo takie rzeczy w naszej organizacji dziać się nie mogą. Mam tylko wielką nadzieję, że to nie jest prawda.

To pokazuje, jak bardzo brak przejrzystości szkodzi naszej organizacji, a przede wszystkim samej Radzie.

2. Brak kandydata na naczelnika

Tuż obok braku transparentności leży kuriozalne zgłoszenie się na funkcję Naczelnika ZHP druha hm. Macieja Micielskiego. Jego kandydaturę zgłosił Komendant Chorągwi Mazowieckiej Przewodniczącemu Rady Naczelnej, co jest tak dziwne, że do tej pory nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Druh Micielski nie ogłosił swojej decyzji instruktorom ZHP, których chciał być liderem, nie stanął twarzą w twarz z Naczelniczką i nie przekazał jej tej informacji. Nie umiał nawet zgłosić swojej kandydatury do Przewodniczącego ZHP, tylko zameldował gotowość do objęcia funkcji Naczelnika ZHP jednemu z komendantów chorągwi. Jak to rozumieć? Bo przecież zamiar kandydowania na naczelnika ZHP, to nie jest chęć uczestnictwa w balu debiutantów. Nie trzeba mieć osoby wprowadzającej. Można się zgłosić samemu. Bo przecież, Naczelnik jest naczelnikiem ZHP, a nie naczelnikiem komendantów chorągwi. Takiej decyzji nie podejmuje się również pod wpływem chwili. Nasz związek nie jest duży, po kilku telefonach już było wiadomo, że rozmowy o składzie GK druha Micielskiego toczyły się od kilku dni. A więc decyzja o starcie,  była przekazana w tajemnicy przed instruktorami Związku. W XXI wieku, w czasach transmisji on-line, stron www, mediów społecznościowych! Nie dziwię się trochę późniejszemu rozwojowi wypadków, bo może część członków Rady miałaby problem z poparciem kandydata, który tak się zachowuje i nie zdecydowała się głosować odwołania Naczelniczki. A po tym z jaką otwartością prezentowali się kandydaci do władz w poprzednich latach, jak bardzo zależało im na przedstawieniu siebie bezpośrednio członkom ZHP, myślałem, że gabinetowe gierki mamy za sobą. Jednak nie.

3. Brak przywództwa w Radzie Naczelnej

Przywództwo Rady Naczelnej w tej kadencji nie jest silne. W Radzie znalazło się mnóstwo instruktorów z niesamowitym potencjałem i w 2017 roku, po jej ukonstytuowaniu, wydawało się, że ta Rada będzie wyjątkowa. Można odnieść wrażenie, że nie było komu ich poprowadzić. Rola Przewodniczącego jest nierówna. W chwilach, kiedy przywództwo Przewodniczącego jest potrzebne – on znika. Nie podjął się mediacji z komendantami chorągwi w 2019 roku dążącymi do zwołania Zjazdu Nadzwyczajnego, doprowadził swoimi decyzjami do jego zwołania, nie zabiera głosu w ważnych sprawach dla Związku. Przewodniczący czasem napisze jakiś list, czasem fraszkę, z których niewiele wynika dla Związku. W czasie ostatniego posiedzenia Rady był nieobecny. Kluczowe tematy prowadził wiceprzewodniczący Jacek Kaflowski i to on jest chyba autorem kompromisu z GK.

Sposób prowadzenia Rady i jej przywództwo spowodowało, że w tej kadencji Rada nie zajmuje się tym czym powinna się zajmować Rada Naczelna. Istnieje wrażenie, że Rada skupiona tylko na odwołaniu Naczelniczki gdzieś daleko poza horyzontem ma działania związane ze zwykłym życiem Związku. W zasadzie większość zadań określonych w tej kadencji przez Zjazd dla Rady Naczelnej nie jest realizowana. Już musimy się pogodzić, że nie zostanie podsumowana dyskusja o wychowaniu duchowym w ZHP (która tylko trochę się tliła, ale ostatecznie zaniknęła), nie będzie projektu statutu na Zjazd Zwykły, nie będzie decyzji w sprawie podziału metodycznego w ZHP, nie określimy nowej struktury ZHP. Z punktu widzenia organizacji, te cztery lata dla tych spraw to czas stracony. A mogły to być dokonania Rady w tej kadencji, ale nie będą. Dokonaniem tej kadencji będzie za to bezsensowny Zjazd w październiku 2019 w celu odwołania GK, próba odwołania GK w 2020 i złożone plany taktyczne do planów strategicznych (lub odwrotnie), które nie są realizowane. I tu oddam sprawiedliwość – nie najgorsza uchwała o składkach. Tyle dorobku zostanie po tej Radzie.

Rada osiągnęła jednak jeden rekord. Ma najwięcej w historii wakatów oraz rekordową rotację, która w tej chwili sięgnęła ponad ¼ członków Rady. Odchodzący instruktorzy skarżą się na atmosferę w Radzie, na koncentrację na walkę z GK i na to, że nie mogą realizować się w pracach Rady. Nie ma przestrzeni do otwartej dyskusji, do sporu, bo jeśli kierownictwo Rady wyczuje, że ktoś jakkolwiek popiera Główną Kwaterę, natychmiast reaguje nadmiarowo. W takiej atmosferze nie chce się pracować.

4. Brak poszanowania dla instytucji

Rada Naczelna to najwyższa władza w ZHP działająca pomiędzy Zjazdami. Ze zdumieniem więc obserwowaliśmy podczas ostatniego posiedzenia, że propozycje rozwiązań czy uchwał tworzone są podczas spotkania plenarnego. Byle jak, bez przygotowania, bez refleksji, bez zastanowienia.

Przywykliśmy do standardu pracy, w którym ustalenia podejmuje się w rozmowach, z rozmów tworzy się notatki, na podstawie których opracowuje się projekty uchwał, które są przesyłane do członków Rady celem zapoznania i zgłoszenia poprawek.  I ostatecznie, na posiedzeniu plenarnym, projekty po zgłoszeniu poprawek są zatwierdzane przez Radę Naczelną. Spotkanie plenarne jest podsumowaniem pracy Rady pomiędzy posiedzeniami, kumulacją spraw, a nie wyłącznym miejscem pracy. Tymczasem w miniony weekend propozycje padały podczas posiedzenia, uchwały były pisane i redagowanie jednocześnie przez wszystkich uczestników Rady, w obecności gości, zupełnie bez szacunku dla władzy jaką jest Rada Naczelna. Każdy wie, że dokument który pisze jednocześnie 30 osób nie będzie dobry. W efekcie końcowa uchwała okazała się bublem prawnym, co potwierdził ostatecznie NSH. I wcale mnie to nie dziwi, bo przy takim sposobie procedowania o pomyłki jest niezwykle łatwo. Już w chwili publikacji uchwały pojawiły się zastrzeżenia mówiące o tym, że Rada nie może skrócić kadencji władz naczelnych i zwołać Zjazdu na maj 2021. Treść uzasadnienia wzbudza za to wesołość, zamiast szacunku dla mądrości Rady Naczelnej.

Nie może być tak, że podczas protokołowanego posiedzenia Rady Naczelnej, w obecności zaproszonych gości z innych władz (NSH, GK, CKR, komendantów chorągwi) podejmuje się otwarte targi o tym, że inna władza ma wycofać swoją uchwałę w zamian za inną. To osłabia powagę, szacunek i autorytet Rady Naczelnej. Sposób procedowania może być skutkiem wspominanego słabego przywództwa Rady. I żeby było jasne, opisany tu sposób pracy nie jest jakimś wyjątkiem. Z tego co słyszę od członków Rady, narzekają oni na jakość procesu legislacyjnego w tej kadencji, na wprowadzenie projektów w ostatniej chwili, nocne spotkania komisji, które mają przygotować projekty na rano dnia następnego (kiedy to można skonsultować z kimś ze swojego środowiska?). Bałagan, który zaprezentowano gościom Rady w niedzielę, nie jest czymś nadzwyczajnym w Radzie.

* * *

To był smutny weekend. Miał jednak swoje plusy. Pokazał dobitnie, co musimy zmienić w naszej organizacji. Na co, nie powinno być w niej miejsca. I liczę, że uczestnicy kolejnego Zjazdu zapamiętają i ten weekend i wnioski jakie z niego płyną.

I tą nadzieją Was zostawiam.
Czuwaj – Ahoj!

Rafał Klepacz

4.6 10 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments