Felietony Pół wieku

Gdybyście mogli przeczytać

Od pewnego czasu jestem członkiem kapituły Krzyża „Za Zasługi dla ZHP”, od niedawna kapituła zajmuje się też Medalem Wdzięczności ZHP – stosunkowo nowym odznaczeniem przeznaczonym przede wszystkim dla naszych harcerskich przyjaciół. Podstawowym zadaniem kapituły, co nikogo nie dziwi, jest opiniowanie wniosków składanych przez komendantów chorągwi i Naczelniczkę ZHP (bo tylko oni mają do tego prawo). Nasze oceny przekazujemy Przewodniczącemu ZHP, który bierze je pod uwagę, przyznając (lub nie przyznając) odpowiednie odznaczenie. Tu istotna uwaga – Przewodniczący nie musi się z kapitułą zgadzać. My jesteśmy tylko ciałem doradczym. Jest nas czworo i muszę przyznać, że bardzo dobrze się uzupełniamy, mając różne doświadczenia instruktorskie i życiowe. Ale miło jest stwierdzić, że jesteśmy zgodni w ocenach.

Praca w kapitule jest pasjonująca. Co dwa miesiące zapoznajemy się z kilkudziesięcioma opiniami dotyczącymi zasłużonych instruktorek i instruktorów. Wniosków w sprawie odznaczenia naszych wypróbowanych przyjaciół jest znacznie mniej.

Dlaczego to praca pasjonująca? Dostajemy informacje o dużej grupie naszej kadry z całej Polski. O instruktorach z małych miejscowości i wielkich miast. O instruktorach – studentach, inżynierach, pracownikach socjalnych, nauczycielach i wychowawcach, o emerytach i pielęgniarkach. O starych i młodych, o podharcmistrzach, którzy stopień zdobyli przed kilkoma miesiącami i seniorach, którzy niegdyś byli harcmistrzami Polski Ludowej.

Wszyscy oni są autentycznymi harcerzami, wychowawcami młodych pokoleń, pełniącymi najróżniejsze funkcje. I każdy poświęca dni i noce naszej organizacji. To jest wspaniałe. Naprawdę serce rośnie, gdy się czyta ich harcerskie życiorysy i uzasadnienia wniosku. Bo każdy z nich oddaje dzieciom swój wolny czas, a w dzisiejszych czasach nie mamy go zbyt wiele.

Tak, pięćdziesiąt lat temu, gdy byłem młodym harcmistrzem, naprawdę mieliśmy go znacznie więcej, Nie byliśmy tak zabiegani, zaaferowani wiecznym dokształcaniem się i zdobywaniem środków materialnych. Było bardziej biednie, siermiężnie, ale jakoś wszystko toczyło się spokojniej, logiczniej, bez takich emocji, jakie obserwujemy współcześnie.

Nic to. Gdy czytam kolejne uzasadnienie, za każdym razem się zachwycam. Że jest nas tak wiele, że nam się chce, że tyle wśród nas jest prawdziwych harcerskich zapaleńców. A przecież trafiają do nas, do naszej kapituły, oceny tylko niektórych. Bo wielu jest takich jak ja, którzy już krzyż w stopniu złotym mają. I wiele młodych, świetnych instruktorek i instruktorów, którzy z racji wieku czy stopnia jeszcze na to najwyższe odznaczenie nie zasłużyli. Nie może też być wniosków w sprawie tych starszych, którzy nie zdobyli stopnia podharcmistrza. Nie mnie tu dywagować, dlaczego tak się dzieje, ale niektórzy zapaleńcy, podejmujący się wielu wyzwań, na pewno na poziomie harcmistrzowskim, noszą ciągle granatowe podkładki pod krzyżem. I zgodnie z regulaminem Krzyża „Za Zasługi dla ZHP” otrzymać nie mogą.

Ale wierzcie mi, gdybyście mogli przeczytać choć część uzasadnień, też byście powiedzieli: – Jaką świetną mamy organizację dzięki nim, dzięki nam, harcerskim instruktorkom i instruktorom.

3 2 votes
Article Rating
Adam Czetwertyński
harcmistrz | zastępca redaktora naczelnego CZUWAJ | Hufiec Warszawa-Praga-Południe
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments