W swojej uchwale programowej jako jeden z kierunków XXXVIII Zjazd Związku Harcerstwa Polskiego wskazał aktywność społeczną – zespołowe podejmowanie działań (inicjatyw) na rzecz społeczności lokalnej po rozpoznaniu potrzeb najbliższego środowiska działania gromad i drużyn. Tworzenie projektów mających na celu poprawę jakości funkcjonowania wspólnoty lokalnej. „Podstawy wychowawcze” [czyli Uchwała XXXIII Zjazdu ZHP w sprawie Podstaw wychowawczych ZHP z 4 grudnia 2005 r. – przyp. red.] również podkreślają, że program harcerski ma być społecznie użyteczny – zaangażowany w życie swojej małej i dużej społeczności, a nie skupiony tylko na sprawach gromady/drużyny.
W zasadzie oba zapisy nie są dla mnie odkrywcze, ale dobrze, że są. Nie wyobrażam sobie harcerstwa bez zamocowania we wspólnocie lokalnej, bez takiego wychowywania młodych członków ZHP, aby potrafili i chcieli brać odpowiedzialność za swoje osiedle, szkołę, miasto.
Przez sto lat udowodniliśmy nie raz, że umiemy to robić. Nie ma dnia, żebym z dumą nie obserwowała, jak pięknie zmieniają świat na lepszy moi przyjaciele z harcerstwa. Działają na bardzo różnych płaszczyznach i w różnej skali, ale pełnią swoją służbę zawsze odpowiedzialnie, skutecznie, rzetelnie a nowych pól harcerskiej służby szukają tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna. Czasem robią to jako instruktorzy harcerscy, czasem jako liderzy innych organizacji pozarządowych, czasem jako osoby prywatne, radni, sąsiedzi, parafianie. Ciekawe, ilu z nich swoje pierwsze dobre społecznie uczynki realizowało, zdobywając sprawność „krasnoludka” lub „Niewidzialnej Ręki”? A może tę wrażliwość społeczną nabyli, zdobywając znak służby? Budując bieszczadzkie szkoły i mosty?
Patrząc na dzisiejsze realia, dzisiejszy harcerski program i dzisiejsze wyzwania społeczne, zastanawiam się, czy i teraz damy radę? Czy i z tych dzisiejszych zuchów i harcerzy będziemy mieli społecznych liderów, którzy będą umieli dostrzec problemy, również te trochę szersze niż problemy harcerskiego środowiska?
Harcerze nie mają dziś szansy budować szkół, ale za to coraz częściej przygotowują swoje projekty w budżecie obywatelskim. Tyle że ich pomysły są głównie skupione na potrzebach „harcerskich” – remont harcówki, remont bazy itd. Startują też do wszystkich lokalnych konkursów grantowych – ale tu też często szukają wsparcia dla stricte harcerskich a nie lokalnych inicjatyw. Dobrze, że już w tak wczesnym wieku uczymy ich myślenia w kategoriach projektu, budżetu, zespołu zadaniowego. Pamiętać tylko trzeba, żeby w odpowiednim momencie zacząć rozszerzać obszar naszych zainteresowań. Czasem naprawdę są lokalnie ważniejsze potrzeby niż nasza harcówka. Czasem inna organizacja pozarządowa rzeczywiście lepiej i więcej dobrego zrobi dzięki środkom z „profilaktyki antyalkoholowej” niż my na biwaku szczepu… Może trzeba im ustąpić miejsca w wyścigu po środki? Wspomóc w zbieraniu głosów? Zaproponować, ot tak, od siebie, wsparcie logistyczne? Bo chcą podjąć ważniejszy od naszego społecznie problem?
Kolejne pytanie – czy mamy odpowiednie instrumenty metodyczne do wychowania człowieka wrażliwego społecznie? Myślę, że generalnie tak, tylko coraz rzadziej albo nieumiejętnie z nich (stopni, sprawności) korzystamy. Z metodycznego punktu widzenia najbardziej niepokoi mnie miejsce i kształt służby. Znaki służb przypinane nad kieszenią munduru nadal nie są jednoznaczne z polem służby, który wędrownik obrał na stałe, często są jedynie symbolem kolejnego „zaliczonego zadania”. Harcerskie specjalności nadal zbyt rzadko są powiązane z realną służbą. Tu moim zdaniem optymalnym modelem są drużyny ratowniczo-medyczne i pożarnicze – doprowadzają do mistrzostwa i stwarzają warunki do pełnienia stałej służby.
Na koniec moich rozważań jeszcze jeden niepokój. O samo pojęcie służby. Coraz częściej mówimy o harcerskim wolontariacie. Tak nazywamy programy, tak piszemy na zaświadczeniach itd. Rozumiem – takie są uwarunkowania zewnętrzne, to jest bardziej zrozumiałe dla tych, którzy mogą nas docenić czy wesprzeć finansowo. Ale tym bardziej musimy dbać o to, aby wewnątrz organizacji każdy instruktor rozumiał, że to służba, a nie tylko zwykły wolontariat jest tym, co nas wyróżnia, co jest naszą wychowawczą zasadą i sposobem na wychowanie świadomego i odpowiedzialnego obywatela. I to dzięki służbie przynosimy pożytek publiczny naszym lokalnym wspólnotom.
numer 5/2016