Nasi Czytelnicy, przynajmniej ci, którzy mają za sobą studia humanistyczne czy społeczne, z pewnością znają jedną z najciekawszych książek XX wieku – „Samotny tłum” Davida Riesmana. A jeśli nie, to zapewne zetknęli się z tytułowym pojęciem „samotnego tłumu” jako określenia zjawiska zaniku głębszych więzi społecznych we współczesnych społeczeństwach. W książce tej – mówiąc najprościej – autor pokazuje przemiany społeczeństw: od społeczeństw sterowanych tradycją, przez wewnątrzsterowne, do zewnątrzsterownych, co przekłada się na funkcjonowanie pojedynczych członków tych społeczeństw we wszystkich sferach ich życia – pracę, sposoby spędzania wolnego czasu, relacje z innymi, sztukę, zabawę itd. Choć książka ta została napisana w latach powojennych w USA, to chyba każdego, kto ją czyta, zaskoczy nieprawdopodobna wręcz aktualność opisu. Aktualność w odniesieniu do Polski, i to Polski współczesnej. Co więcej, chwila refleksji sprawi, że uświadomimy sobie, że w Polsce w roku 2018 mamy funkcjonujące równolegle niemal modelowo te trzy rodzaje społeczeństw. Inaczej mówiąc: funkcjonują w Polsce „społeczeństwa”, które dzieli od siebie jakieś 150 lat. Przy czym – dla jasności – nie chodzi mi tutaj o ich wartościowanie, ale o stwierdzenie faktu. (Nie będę rozwijał szerzej tego wątku, po prostu zachęcam do sięgnięcia do książki Riesmana!).
Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ świadomość powyższego współistnienia ma bezpośrednie przełożenie na harcerstwo. Nie możemy tego ignorować, gdyż harcerstwo było i jest bezpośrednim odbiciem społeczeństwa. Łączy nas oczywiście idea, mundur, w dużej mierze wspólna metoda, już w mniejszym zakresie wspólny program – ale to, co nas łączy, nie zmienia naszych poglądów, tych głęboko w nas tkwiących, wynikających z wiary, socjalizacji, mówiąc w uproszczeniu – z tego, co wynieśliśmy z domu rodzinnego.
Jeszcze prościej – społeczeństwo mamy bardzo różne i nasze dziesięciotysięczne grono instruktorskie jest tak samo zróżnicowane, tak samo podzielone – nie jesteśmy znacząco inni niż przekrój społeczeństwa, w szczególności nie jesteśmy lepsi (choć często tak myślimy o sobie i bardzo tego byśmy chcieli).
BÓG W ZHP
Do tej pory z tą różnorodnością jakoś sobie radziliśmy, choć były już sytuacje bardzo trudne. Pierwsze starcie światopoglądowe dotyczyło (i wciąż dotyczy) miejsca Boga w harcerstwie. Trwa ono w III RP niemal od początku, a szczególnie mocno od połowy lat 90., kiedy, jak nas wówczas przekonywano, pozostawienie wyłącznie jednej roty Przyrzeczenia Harcerskiego (tej z Bogiem) było warunkiem powrotu do światowych organizacji skautowych. Wówczas jednak poziom laicyzacji społeczeństwa nie był tak duży jak obecnie, a ci nieliczni, którzy w Boga nie wierzyli, ulegli bez trudu obowiązującej wówczas argumentacji – rozumieli znaczenie, jakie ma przynależność ZHP do światowej rodziny skautowej, byli świadomi obecności Boga w skautingu i harcerstwie od jego zarania (bo przecież „jeśli skauting miałby być bez Boga, to lepiej, aby go w ogóle nie było”). Ponadto obie strony (wierzący i niewierzący) przystały na dość wygodne szerokie rozumienie Boga – jako niekoniecznie tego, który jest Bogiem chrześcijańskim. Pamiętam doskonale, jak wiosną 1995 r. podczas spotkania instruktorskiego przed zjazem w Poznaniu, które odbywało się w ówczesnym CODN na placu Trzech Krzyży, tłumaczono wątpiącym, że jak ktoś chce widzieć swojego boga w krześle, to proszę bardzo – to jest dozwolone i akceptowane w skautingu…
Jednak 20 lat później Polska jest już bardziej laicka (oczywiście przy świadomości zróżnicowania terytorialnego zjawiska), trudno więc się dziwić, że powrócił temat drugiej roty Przyrzeczenia – dla tych, którzy nie chcą przyrzekać Bogu, nie chcą, aby uznawano ich nie za niewierzących, ale za poszukujących. Stąd propozycje drugiej roty, które wróciły przed zjazdem nadzwyczajnym w kwietniu 2017 r. W ubiegłym roku zagrożenie dla jedności Związku było już spore: znaleźli się instruktorzy, którzy wprost deklarowali, że jeśli zjazd nadzwyczajny przyjmie drugą rotę Przyrzeczenia Harcerskiego (bez Boga), wówczas ze swoimi środowiskami odejdą z ZHP. Zmiana nie została wprowadzona (barierą okazał się wysoki próg potrzebnych głosów do dokonania zmian statutowych), ale tendencja i w społeczeństwie, i w ZHP jest oczywista – temat z pewnością wróci. I, jak sądzę, za dwa czy cztery lata uda nam się w Związku dojść do porozumienia, ustalając dwie roty Przyrzeczenia – tę obecną i drugą, w której słowo „Bóg” zostanie zastąpiony przez jakiś uzgodniony (w Związku i z WOSM oraz WAGGGS) opis wskazujący na prymat wartości duchowych.
LGBT I ZHP
O ile z kwestią obecności Boga – jak napisałem wyżej – jakoś sobie radziliśmy i chyba poradzimy w miarę bezkonfliktowo i bez głębszych podziałów, o tyle ostatnio z wielką siłą wchodzi do dyskusji instruktorskiej temat, który dla naszej organizacji może być niestety przyczyną dużych tąpnięć. Chodzi o stosunek do homoseksualizmu czy – szerzej – do zjawisk określanych literami LGBT (czy LGBT+). Tu nie będzie tak łatwo.
Ostatni ciąg zdarzeń: udział instruktorów w Paradzie Równości, wywiad z naszą instruktorką w magazynie „Vogue”, publikacja broszury Wydziału Wychowania Duchowego i Religijnego Głównej Kwatery „Tężnia Ducha” i wydane w reakcji na tę publikację oświadczenie Zespołu Wychowania Duchowego i Religijnego Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej – pokazuje, że w sprawach związanych z tolerancją i stosunkiem do środowisk LGBT porozumienie instruktorów chyba nie będzie możliwe, zresztą tak samo jak porozumienie w naszym społeczeństwie.
To nie będzie możliwe, bo po prostu nie da się połączyć skrajnie różnych poglądów. Nie da się wypracować złotego środka, wspólnego stanowiska, jakiegoś kompromisu w sytuacji, gdy mamy do czynienia z dwoma skrajnymi światopoglądami. Nie zachęcam w tym miejscu do wartościowania, do opowiadania się po którejś ze stron. Chcę dobitnie pokazać, że mamy problem, ponieważ w istnieniu tych skrajnych poglądów nie ma zbyt wielu punktów wspólnych. Wyostrzając opis i język: nie da się dojść do porozumienia, gdy jedna strona uważa drugą za zboczeńców, zwyrodnialców, degeneratów, których należy tępić, a na pewno trzymać jak najdalej od dzieci i spraw wychowania, druga zaś widzi w przeciwnikach ciemnogród, średniowiecze, ludzi kierujących się gusłami, zabobonami, a nie wiedzą, nauką, ludzi niewrażliwych i nietolerancyjnych, co także oznacza, że nie mogą być wychowawcami.
Użyłem tutaj ostrzejszych sformułowań, choć wcale przecież nie najostrzejszych z tych, jakie padają w debacie publicznej, aby pokazać, co nas może czekać, jak może wyglądać ten spór światopoglądowy w ZHP.
CO MOŻEMY ZROBIĆ?
Możliwości są trzy. Po pierwsze – oczywiście możemy nic nie robić (to częsty sposób załatwiania trudnych spraw w naszej organizacji), ale to się źle dla nas skończy: podziałami, a może nawet odejściem instruktorów i środowisk z ZHP, a także zaszufladkowaniem ZHP według dzisiejszych kryteriów opisów życia publicznego – a więc w sposób bardzo polityczny i prymitywny, zwłaszcza w internecie. A to z kolei odbije się na zwykłym drużynowym, który będzie wyśmiewany przez kolegów, którzy wynajdą głupawe memy drwiące z harcerstwa. Gorzej jeszcze, jeśli tak samo wyśmiewani będą nasi wychowankowie!
Po drugie – możemy próbować unikać dyskusji albo ją wygaszać, wskazując, że nie ma to sensu (poglądy te są trudne do zmiany) i może być szkodliwe dla organizacji (w sensie choćby wizerunkowym). Sądzę jednak, że taka strategia jest niemożliwa do zrealizowania, gdyż obie skrajne grupy mają przekonanie, iż stosunek do innych ludzi (tu: LGBT+) ma kluczowe znaczenie dla organizacji wychowawczej i wychowawców. I trzeba byłoby w tym miejscu zgodzić się z takim postawieniem sprawy, ponieważ jeśli ktoś uważa, że LGBT to samo zło, demoralizacja itd., to oczywiście osoby należące do tych środowisk albo je promujące nie powinny według niego wychowywać, a może nawet nie powinno w ogóle być dla nich miejsca w organizacji. I z drugą stroną sporu jest dokładnie tak samo: jest to przecież logiczne, jeśli ktoś uważa, że osoby nietolerancyjne, okazujące brak szacunku dla innych ludzi czy nawet pogardę ze względu na czyjeś preferencje seksualne – oczywiście nie mogą być wychowawcami w ZHP.
Po trzecie – możemy starać się ze wszelkich sił zrozumieć innych, rozmawiać, pokazywać różne punkty widzenia – zwłaszcza że gdzieś w środku są (pewnie będący w znacznej większości) ci, którzy słuchają uważnie obu stron i starają się wyrobić własne zdanie. Możemy starać się pilnować, aby ta trudna dyskusja, być może nawet bez szans na porozumienie, odbywała się w sposób kulturalny, bez inwektyw. Możemy wreszcie – i jest to zadanie i dla władz, i dla naszych autorytetów (pewnie mamy takich instruktorów) – szukać płaszczyzn porozumienia oraz szukać miejsca dla trudnych tematów i w instruktorskim dyskursie, i w programie harcerskim. Bo od tych tematów uciec się nie da. Nie można ich ignorować, gdyż są one częścią współczesnego świata. Musimy więc znaleźć dla niech miejsce w ZHP!
I jeszcze jedno: starając się walczyć o swoje wizje, musimy pamiętać o czymś, co dla nas winno być najważniejsze: o dobru dziecka i dobru organizacji. A temu z pewnością nie sprzyja eskalowanie emocji, używanie coraz ostrzejszego języka, uzewnętrznianie swego niezadowolenia publicznie w mediach społecznościowych czy bieganie „na skargę” do mediów zewnętrznych. Ale to już temat na inny tekst, przypominający, jak zobowiązywaliśmy się, że będziemy dbać o dobre imię harcerstwa…
numer 7-8/2018
Przestajemy wierzyć w naszego Boga dlatego za chwilę zmuszą Nas byśmy wierzyli w innego… Nie rozumiem czemu tyle dyskusji o Bogu. Harcerstwo było stworzone jako organizacja w Boga wierząca i nic nie powinno ulec zmianie. Tak samo jak palenie, picie itp itd. Jeśli komuś to nie odpowiada to przecież może znaleźć szczęście w innych działaniach poza ZHP. Czy na pewno organizacja chce naginać swoje zasady dla każdego kto myśli inaczej? Przecież to na dłuższą metę bez sensu…zatraci swoje wartości i ideały. Żyjemy w czasach w jakich żyjemy i tym bardziej nie powinniśmy za wszelką cenę wszystkich uszczęśliwiać… do niczego dobrego to nie doprowadzi a ZHP będzie niewiele miało wspólnego z organizacją jaką miało być pierwotnie….
Pozdrawiam.
P.S. Jak łatwo dziś nam powiedzieć, że w Boga nie wierzę….
Naprawdę chcemy tracić świetnych instruktorów tylko dlatego, że są LGBT? Nie rozumiem. Znam instruktorów, którzy uczą szacunku wobec drugiego człowieka, którzy dają przykład jak być dobrym harcerzem, którzy pokazują że hejt nie jest rozwiązaniem, którzy mówią o wartościach nadrzędnych i pokazują je na własnym przykładzie. I Ci instruktorzy są gejami czy lesbijkami. I to jest ok, ponieważ nie orientacja seksualna stanowi o ich wartości. Znam instruktorów heteroseksualnych, ktorzy znacznie mniej dobra robią lub co gorsza szkodza Związkowi i dzieciom swoimi postawami. Zaajmijmy sie sobą i tym, aby być po prostu dobrym człowiekiem i dobrym instruktorem.
Jestem old harcerzem z czasów gdy ZHP było związane ze sprawą socjalizmu. Jestem instruktorem nieczynny. Moja Mama była Harcmistrzem RP. Zaś tolerancja i Bóg nie były nam obce w latach 70 i 80 XX wieku ale nie wyznaczał nam wartości tylko uzupełniamy naszą pracę. Byłem na 3 pierwszych PZHS. Był Marek Kotański i nie było modlenia się na każdej zbiórce jak ma to miejsce dziś. Chodziliśmy ryzykując w mundurach do kościoła ale kościół nie chodził do nas. Tolerancja w kościele kończy się przy wyjściu z kościoła a Wy teraz chcecie by harcerze nie robili nic wiecej niż się organizowali przy kościele zaponinajac co bylo idea ruchu tj. Przygotowanie wojskowe, patrityczne i nauka życia a dopiero pitem relacje z Bogiem. Nadmieniam że w harcerstwie są dzieci różnych wyznań zaś w dogmacie może być tylko kościół rzymskokatolicki a to już błąd… Czytaj więcej »
Być może to tylko kwestia naszego środowiska, ale temat LGBT+ nie jest u nas zbyt poruszany, bo i nie ma takiej konieczności. To jakiej ktoś jest orientacji nie ma u nas większego znaczenia – ważniejsza jest osoba. Mamy takie osoby u nas w środowisku, nie wszyscy wiedzą, jakiej orientacji są te osoby, bo tak samo nie wszyscy muszą wiedzieć, ze mamy partnera lub ze ktoś nam się podoba, ale znając jedną z tych osób świetnie, wiem, ze nie spotkała się z żadnym negatywnym komentarzem w jej stronę. Ze swojego punktu widzenia uważam problem tolerancji LGBT+ w ZHP jako przerysowany, choć mówię to z perspektywy tylko własnego środowiska
Hmmm zmieńmy harcerstwo w nie harcerstwo i wtedy nie będzie problemów z harcerstwem bo harcerstwem harcerstwo nie będzie. A może lepiej ci którzy nie potrafią się dostosować do zasad obowiązujących harcerzy niech nie zmieniają nam tych zasad tylko idą tam gdzie są zasady im pasujące? Np. do Falkonsów? To jest organizacja w którą wpisują się wszystkie postulaty z powyższego artykułu. A więc jak ktoś jest Falkonsem to niech nam nie przerabia harcerstwa w Falkonsów tylko niech sobie jest Falkonsem właśnie.
!. „Ostatnio z wielką siłą wchodzi do dyskusji instruktorskiej temat” – a cóż to za wielka siła ten temat wpuszcza? 2. „Udział instruktorów w Paradzie Równości” (!) – a po co tam poszli? Po instrukcje!!! 3. „Publikacja broszury Wydziału Wychowania Duchowego i Religijnego Głównej Kwatery „Tężnia Ducha””- koniecznie trzeba przeczytać, zwłaszcza s. 12! 4. „I wydane w reakcji na tę publikację oświadczenie Zespołu Wychowania Duchowego i Religijnego Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej” – a co było dalej? Reakcja na reakcję, czyli odwołanie z funkcji tych, którzy opowiedzieli się za harcerskim etosem – 5. „pokazuje, że w sprawach związanych z tolerancją i stosunkiem do środowisk LGBT porozumienie instruktorów chyba nie będzie możliwe, zresztą tak samo jak porozumienie w naszym społeczeństwie” – Raczej tak, bo punkt 10. Prawa harcerskiego brzmi: „Harcerz jest czysty w myśli, mowie i uczynkach…”… Czytaj więcej »
_
Thanks for sharing. I read many of your blog posts, cool, your blog is very good.