Często, patrząc z mojej odległej kanapy, zastanawiam się nad tym, co dzisiaj stoi na przeszkodzie, aby każdy chętny swoją koncepcję, wizję harcerstwa realizował w ramach Związku Harcerstwa Polskiego, aby tutaj szukał swojej harcerskiej „wędrówki ku szczęściu”.
Nie tak dawno naczelniczka ZHP hm. Martyna Kowacka podpisała porozumienie z Kościołem Ewangelickim (istnieją podobne dokumenty czy uregulowania podpisane wcześniej z Kościołem Katolickim i Prawosławnym). To ważny, istotny sygnał, potwierdzenie tego, że ZHP troszczy się o stwarzanie warunków do rozwoju duchowego, ale jest otwartą organizacją, w której kwestie wiary, przynależności do kościoła nie stanowią o różnicach, lecz potwierdzają w praktyce słowa hm. Aleksandra Kamińskiego, że można różnić się pięknie.
Dzisiaj obok ZHP działa w Polsce wiele innych organizacji harcerskich i skautowych, których ostatnio zresztą przybywa. Moim zdaniem to efekt demokracji, ale sprzyja temu też Protektorat Prezydenta RP nad naszym ruchem – wieloma organizacjami harcerskimi i skautowymi w kraju i za granicą. Powstawaniu nowych organizacji sprzyja też Rządowy Program Wsparcia Rozwoju Organizacji Harcerskich i Skautowych na lata 2018–2030. I dobrze. Trudno byłoby z tym polemizować, chociaż opinie mogą być różne. Na pewno dziękować należy dawnej naczelniczce ZHP hm. Małgorzacie Sinicy, bo powstanie takiego systemu wsparcia dla harcerstwa to głównie jej zasługa.
To jednak niezamierzona zachęta do tworzenia nowych organizacji, których łącznie jest już podobno kilkadziesiąt. Często o „harcerskości” czy „skautowości” decyduje jedynie nazwa. A nowe inicjatywy tlą się od Tatr do Bałtyku. Taki urok demokracji – nie jesteśmy wyjątkiem, przynajmniej w Europie. Choćby w Wielkiej Brytanii obok uznanych przez światowy skauting The Scout Assocation oraz The Guide Association jest podobno około 100 krajowych czy lokalnych stowarzyszeń skautowych, a w Niemczech (obok Ringu zrzeszającego pięć organizacji skautowych, które są członkami WOSM i WAGGGS) aż… 200.
Ale to nie oznacza, żeby cokolwiek miało zmienić się w postrzeganiu roli ZHP jako tej największej przecież organizacji harcerskiej, jako stowarzyszenia otwartego, stwarzającego możliwości rozwoju młodym ludziom, w którym instruktorki i instruktorzy mogą realizować różne koncepcje wychowawcze. „Mój” ZHP, władze „mojego” ZHP powinny pielęgnować i troszczyć się o to, aby nasz Związek był otwarty dla wszystkich, którzy respektują zasady fundamentalne skautingu, przejawiające się w trosce o rozwój duchowy, intelektualny, społeczny i fizyczny młodych ludzi.
Zdarza się (dzisiaj niezmiernie rzadko), że do nowo tworzonej organizacji harcerskiej przenosi się drużyna, szczep. Ci, którzy odchodzą, powinni jednak wiedzieć, co było własnością ZHP. To inne czasy niż wtedy, gdy na przełomie lat 1980–1990 powstawał m.in. ZHR czy ZHP-1918. Podstawowym obowiązkiem instruktorów powinno być poinformowanie rodziców, jakie są konsekwencje wystąpienia z ZHP córki czy syna (przecież to także oznacza „wystąpienie” ze skautingu).
Przed wielu laty, wtedy, kiedy instruktorzy, drużyny, środowiska zaczęły „wracać” do ZHP, określiliśmy wymagania, jakie powinny być spełnione przez „powracających”. Nie chodziło wtedy (jak i dzisiaj) o ograniczenie swoistej turystyki harcerskiej, ale o czytelne zasady. Czyli jeśli jestem w ZHP, to wiem, jaka to organizacja, jakie ma nie tylko statutowe zasady, jakie wymagania muszę spełnić, żeby uzyskać prawa członkowskie.
Nie da się dzisiaj wrócić do przeszłości i dyskusji o federacji w polskim harcerstwie, która zamiast Związku Harcerstwa Polskiego miałaby reprezentować Polskę w skautingu. Druga po ZHP największa organizacja, jaką jest ZHR (z największymi podobieństwami w większości obszarów wychowawczych, tradycji, metody, mundurów), musi to wiedzieć. Nie ma powodów uzasadniających powstanie takiej federacji, a formy wymiany doświadczeń i współpracy na różnych polach stwarza przecież ROHiS.
Należę do pokolenia harcerskiego w ZHP, które z sentymentem wspomina, że kiedyś było bardzo blisko do zjednoczenia harcerstwa. Z czasem jednak okazało się, ze zainteresowanie takim procesem poza ZHP jest coraz mniejsze. Pamiętam troskę, starania, a z czasem wprost irytację lub bezsilność społecznych i harcerskich autorytetów zaangażowanych w tym kierunku, kiedy ZHR (ale też inni) wyrażał coraz mniejsze zainteresowanie jednością harcerstwa. Podczas jednego z wielu spotkań hm. Stanisław Broniewski „Orsza”, w duchu takiej irytacji właśnie, powiedział: „Druhu naczelniku, róbcie, co możecie, aby jak najwięcej drużyn znalazło się w ZHP. Na resztę trzeba machnąć ręką”.
Uważam, że Związek Harcerstwa Polskiego powinien umacniać swoją pozycję największej organizacji harcerskiej w Polsce. Organizacji powszechnie dostępnej, bo tylko wtedy nasza oferta wychowawcza będzie oddziaływała na szerokie rzesze chłopców i dziewcząt. Teraz ta skala – przy nieco ponad 100 tysiącach członków – to niewielki ułamek procenta ogółu kształcących się dzieci i młodzieży. Gromad i drużyn jest ciągle zbyt mało. Harcerstwo jest dla bardzo wielu, zbyt wielu młodych ludzi po prostu niedostępne, a w niektórych środowiskach wręcz od lat zanikło.
Dlatego cała główna uwaga kierowników ZHP na wszystkich poziomach pracy instruktorskiej powinna być podporządkowana wzmacnianiu i rozwojowi organizacji. Często wydaje mi się, iż niektórzy nadużywają pojęcia ruch harcerski, jakby celem ZHP była praca na rzecz innych organizacji, zasilanie ich szeregów, pomoc w budowie ich autorytetu społecznego. Ta opinia nie stoi w sprzeczności z braterskim stosunkiem do wszystkich, którzy wyznają te same ideały i stosują tę samą metodę.
Od ubiegłego roku Związek Harcerstwa Polskiego ma w swoich rękach wszystkie możliwości, jakie dają przygotowania do Jamboree w 2027 r. w Gdańsku. To także okazja do zachęcania chłopców i dziewcząt do wstępowania do ZHP. Jak poprzednio pisałem, takie możliwości trzeba stworzyć także tym harcerkom i harcerzom, którzy dzisiaj są w innych organizacjach, poza ZHP, a na których magia światowego braterstwa może znakomicie oddziaływać.
Można bowiem nie tylko mówić o braterstwie skautowym, ale je praktykować.
Jerzy Janicki Druhu Ryszard pisanie takich rzeczy, które w wielu momentach mijają się z prawdą, stawianie tez i odnoszenie się do nich, kiedy są błędne, musi skutkować czymś właśnie takim. Już w pierwszym wytłuszczonym rozdziale czytamy” Powstawaniu nowych organizacji sprzyja też Rządowy Program Wsparcia Rozwoju Organizacji Harcerskich i Skautowych na lata 2018–2030. I dobrze. Trudno byłoby z tym polemizować, chociaż opinie mogą być różne.” Druhu, ja rozumiem, że można nie przeczytać regulaminu ROHiS, ale ja przytoczę zdanie z zajawki: Program adresujemy przede wszystkim do organizacji objętych Honorowym Protektoratem Prezydenta RP nad Ruchem Harcerskim w Polsce i poza granicami kraju. Niestety, mimo, że jest napisane „przede wszystkim”, to NIW operator programu, odpowiedział mi że nie ma możliwości aby inna organizacja dostała grant. Piszę to z perspektywy przewodniczącego Federacji Harcerskiej Zarzewie, zrzeszającej kilkanaście małych… Czytaj więcej »