Czy to dobrze, czy źle, że w połowie kadencji zjeżdżamy się do Warszawy w nadzwyczajnym trybie? Czy taki zjazd to zagrożenie, czy szansa dla naszej organizacji? Czy faktycznie chodzi tylko o to, by zmienić Główną Kwaterę? Ja widzę szansę, by przy tej okazji „zmieniła się” każda władza ZHP.
Każdy zjazd nadzwyczajny odciska swoje piętno na działalności władz. Swoje piętno odciśnie również ten nadchodzący 41. Zjazd Nadzwyczajny ZHP oraz towarzyszące jego zwołaniu okoliczności. Czy jest szansa, że władze naszej organizacji po tym zjeździe działać będą lepiej, sprawniej? Moim zdaniem szanse na to są duże. Zaryzykuję nawet tezę, że jest to nieuniknione, ale po kolei…
Centralna Komisja Rewizyjna
Od niej wszystko się zaczęło. Miałem okazję wysłuchać relacji dwóch członków CKR, obaj użyli w swoich wypowiedziach określenia „żółta kartka”. Wydaje się zatem bardzo prawdopodobne, iż pokłosiem czerwcowej dyskusji absolutoryjnej miało być udzielenie Głównej Kwaterze ostrej reprymendy. Efekt, jaki uzyskała CKR, przerósł chyba oczekiwania samej komisji, gdyż wielu obserwatorów uznało, że owa kartka zabarwiła się na czerwono. Warto jednak zwrócić uwagę na dwa fakty: po pierwsze – CKR udzieliła absolutorium naczelniczce, ocenianej za całokształt pracy Głównej Kwatery. Po drugie, CKR nie skorzystała z prawa złożenia wniosku do Rady Naczelnej o wygaszenie mandatów negatywnie ocenionym członkom GK. To wydaje się potwierdzać tezę o „żółtej kartce”. Nieco przy okazji żółtą kartkę dostała od CKR Rada Naczelna, ale o tym później.
Intencje CKR-u trudno oceniać negatywnie, jeśli przyjąć, że chodziło o swego rodzaju „terapię wstrząsową” zdiagnozowanych problemów. A że terapia wywołała wstrząsy wtórne i przy okazji rykoszetem oberwało się wstrząsającemu, to już inna sprawa.
Czy Centralna Komisja Rewizyjna mogła coś zrobić lepiej? Pojawiają się różne propozycje, m.in. dotyczące sposobu głosowania nad absolutorium. To, co można było zrobić, zdecydowanie lepiej wiąże się z opublikowaniem ze sporym poślizgiem uzasadnienia uchwały absolutoryjnej. Być może byłoby dobrą praktyką, gdyby CKR przyjęła tryb pracy nad oceną taki, jaki przyjęła Rada Naczelna, która spisała wszystkie plusy i minusy w każdym z obszarów pracy Głównej Kwatery. Gdyby taką samą pracę wykonała CKR i na tej podstawie przeprowadziła głosowanie, to uzasadnienie byłoby gotowe jeszcze przed podjęciem uchwały.
Główna Kwatera
Zasadniczo to jednak od niej wszystko się zaczęło. Nikt z nas nie jest nieomylny, nikt też nie jest doskonały i każdemu zdarzają się błędy czy zaniedbania. I tak, o ile współpraca na linii GK – RN układała się raczej dobrze, to można usłyszeć, że na linii GK – CKR bywało różnie. Czy CKR była zbyt dociekliwa, czy GK zbyt opieszała, nie wiem. Niemniej jednak taktyka oblężonej twierdzy, jaką Główna Kwatera przyjęła po głosowaniu absolutoryjnym, najlepszym rozwiązaniem chyba nie była. Dało to pole to spekulacji i teorii spiskowych, niesłużących dobrze organizacji. Wydaje się, że przekaz w stylu: „uwagi CKR bierzemy głęboko do serca i swoją pracą wykażemy naszą przydatność do sprawowania pełnionych funkcji” byłby odebrany lepiej. Wiem, że owych „uwag”, które można było wziąć do serca poniekąd zabrakło, ale wiem również, iż CKR wysyłała dużo wcześniej sygnały, że nie wszystko jest OK i pewną wiedzę GK miała, więc jednak do serca było co wziąć.
To, co Głównej Kwaterze należy zapisać na plus, to niewątpliwie fakt, że zastosowana przez CKR „terapia wstrząsowa” wywołała w jej szeregach pełną mobilizację. Być może wywołały ją również późniejsze „wstrząsy wtórne”. Niemniej zaryzykuję stwierdzenie, że dzisiejsza Główna Kwatera nie jest już tą sprzed czerwca i to nie tylko dlatego, że jej członkowie trochę rzadziej się uśmiechają…
Rada Naczelna
Tę władzę, chcący lub niechcący, odstawiono do kąta. W maju Rada Naczelna wykonała swoją pracę, dokonując wspomnianej już oceny Głównej Kwatery. Jednak można odnieść wrażenie, że CKR niespecjalnie się tą oceną przejęła i wystawiła własną. O ile skrajnie różną ocenę działalności skarbnika można uzasadnić faktem, że rada nie dysponowała pełnym sprawozdaniem finansowym, to w pozostałych przypadkach trudno znaleźć wytłumaczenie rozbieżności. Przedstawiciel CKR czynnie uczestniczył w posiedzeniu Rady Naczelnej dokonującej oceny i nie zgłaszał zastrzeżeń do takich czy innych zapisów, które się w niej znalazły. Rzecz jasna CKR miała prawo, a nawet obowiązek dokonania niezależnej oceny. Niemniej fakt, że różniła się ona znacznie od oceny Rady Naczelnej, okazał się swego rodzaju „żółtą kartką” również dla rady.
Trudno też wytłumaczyć sytuację, w której Przewodniczący ZHP z jednej strony pisze w lipcowym liście otwartym o „sytuacji kryzysowej w ZHP”, a z drugiej strony nie zwołuje nadzwyczajnego posiedzenia rady, a nawet odwołuje posiedzenie zaplanowane na wrzesień (które ostatecznie odbyło się w „formule roboczej”). Rozumiem splot wielu okoliczności, które wpłynęły na taki stan rzeczy, ale jako się rzekło – wytłumaczyć to trudno, a efekt końcowy wypadł niefortunnie.
Również komendanci chorągwi nie za bardzo byli zainteresowani tym, co Rada Naczelna ma do powiedzenia w sprawie „kryzysu”, i nie czekając na wspomniane posiedzenie, podjęli własne działania i decyzje. Podobnie jak CKR – mieli do tego prawo, ale i w tym wypadku prestiż RN wystawiony został na szwank.
Reasumując, Rada Naczelna nie tylko pozwoliła się odstawić na boczny tor, ale też zabrakło jej refleksu i zdolności do przejęcia inicjatywy w narastającej sytuacji kryzysowej. W sytuacji, gdy pozostałe władze weszły na kurs kolizyjny, rada mogła przejąć rolę mediatora i katalizatora negatywnych emocji. Tego zabrakło i jest to przejaw wewnętrznej słabości rady. Optymizmem napawa fakt, że dokonała ona już swoistego „rachunku sumienia”. To daje nadzieję, że jeśli tylko Radzie Naczelnej nie zabraknie determinacji, to wyjdzie ona z owego kryzysu mocniejsza.
Komendanci Chorągwi
Przyznać trzeba, że aktywność komendantów chorągwi na szczeblu ogólnozwiązkowym od początku bieżącej kadencji była imponująca. „Korpus komendantów” wykazał się inicjatywą i pragmatyzmem na polu opracowywania strategii i to im w głównej mierze zawdzięczamy, że mamy Strategię ZHP skrojoną na miarę możliwości organizacji. Fakt, że przy okazji Rada Naczelna musiała naruszyć określone przez 40. Zjazd ZHP terminy, wydawał się w tym czasie niewygórowaną ceną. O ile wówczas komendanci z radą ściśle współpracowali, o tyle w przypadku czerwcowego przesilenia „grupa inicjatywna zwołująca zjazd” uznała, że Rada Naczelna nie jest partnerem do rozmów.
Owszem, wniosek o zwołanie zjazdu nie wymaga konsultacji z RN, ale podnoszona przy tej okazji „troska o dobro ZHP” miałaby głębszą wymowę, gdyby swoimi troskami i zastrzeżeniami komendanci zechcieli podzielić się z Radą Naczelną. „Grupa inicjatywna” wywołała wspomniany już „wstrząs wtórny”, który objął nie tylko Główną Kwaterę, ale całą organizację. To ciężki oręż, którym władać trzeba umiejętnie. Jeśli po 27 października 2019 r. ZHP będzie organizacją silniejszą, to podziękowania będzie można złożyć komendantom chorągwi. Ale dopilnować trzeba, by tak się stało.
Zjazd ZHP
Czy zjazd nadzwyczajny, wbrew krytycznym opiniom, ma szansę pozytywnego zapisania się w historii naszej organizacji? Czy faktycznie spotkamy się tylko po to, by zagłosować nad wnioskiem o odwołanie Głównej Kwatery? Twierdzę, że 41. Zjazd Nadzwyczajny ZHP ma przed sobą dużo większą szansę. W świecie opanowanym przez hejt, fake-newsy i walkę w sferze publicznej niegardzącą żadnym rodzajem broni mamy szansę, by zaprezentować członkom naszej organizacji sztukę debaty, dialogu, kompromisu. To wyłącznie od nas – delegatów zależy, czy potrafimy te umiejętności zaprezentować. Czy posiadamy takie umiejętności? Czy potrafimy mówić? Czy potrafimy słuchać?
Warto pamiętać, że po 41. Zjeździe Związek Harcerstwa Polskiego nadal będzie istniał. I nadal tworzyć go będą ci sami ludzie. Nadal też będziemy skazani na współpracę. Życzyłbym sobie zobaczyć na 41. Zjeździe ZHP, że potrafimy się pięknie różnić. To byłoby historyczne osiągnięcie tego zjazdu.
Zobacz cały numer: CZUWAJ 10/2019