Felietony

Niemodne słowo WYCHOWANIE

Nie rozmawiaj głośno przez komórkę. Ustąp miejsca osobom starszym, kobietom w ciąży… Nie jedz w tramwaju, możesz kogoś ubrudzić. Nie zdejmuj butów w pociągu… – jak katarynka powtarzają ekrany w środkach transportu. Trochę to smutne, że dziś wychowują pociągi, tramwaje, autobusy, a kiedyś wychowywała mama, tata, babcie, dziadkowie i taką podstawową wiedzę wynosiło się po prostu z domu.

„Wychowanie” doczekało się w literaturze fachowej wielu definicji: od najbardziej pierwotnej – oznaczającej „wykarmienie, wyżywienie aż do wzrostu”, przez nieco autorytarne „formowanie”, aż po zupełnie współczesne, liberalne, partnerskie „wzajemne oddziaływanie”. Samo słowo wydaje się być jednak dzisiaj wstydliwe, niemodne. Być może dlatego, że nie wiedzieć czemu, wielu kojarzy się wciąż tylko z dyscypliną i paskiem bądź tępą indoktrynacją. Młodsi czytelnicy nie wiedzą pewnie, że niegdyś „Kuratorium Oświaty” miało jeszcze przymiotnik „… i Wychowania”. Odcięto go między innymi po to, by zaznaczyć zerwanie z partyjnym urabianiem młodzieży, ale przy okazji zredukowano szkoły do roli niemal wyłącznie edukacyjnej. A przecież nadal mamy tam wychowawców, wychowawczynie i wychowawstwo… Nauczyciel nie tylko uczy, ale swoją postawą, wypowiedziami, stosunkiem do wiedzy, do uczniów, do otoczenia, do świata, chcąc nie chcąc wychowuje. Z największym sentymentem wspominamy przecież najlepszych belfrów – tych, którzy nie tylko przekazali nam wiedzę czy wzbudzili do niej zamiłowanie, ale także dali cenne wskazówki na życie. Co ciekawe, po łacinie „educare” znaczy nie tyle „edukować”, co „wychowywać” właśnie…

W języku polskim powiedzenie: „Obyś cudze dzieci chował!” niestety nie jest miłym życzeniem na przyszłość, a klątwą, przekleństwem. Paradoks? Nie. Sami wiemy, skąd to się bierze, ile trudu, cierpliwości, empatii, czasu, energii, serca, emocji, zwątpień, rozczarowań i radości, wzlotów i upadków, a nawet… pieniędzy kosztuje wychowanie dzieci. A tym bardziej nie swoich, tylko cudzych. Choć ponoć „wszystkie dzieci nasze są”…

My, instruktorzy, jesteśmy ustawowo „wychowawcami wypoczynku”, czyli opiekunami młodzieży na obozach, koloniach czy zimowiskach. Ba, w Statucie zapisaliśmy sobie, że Misją ZHP jest wychowywanie młodego człowieka. Dziś w dyskusjach coraz częściej definiujemy to jednak skromniej, ostrożniej – jako „wsparcie wychowania”. I słusznie, bo przecież wychowywać powinien przede wszystkim dom, rodzina, a dopiero potem szkoła czy harcerstwo. Niektórzy proponują, by pójść jeszcze dalej i zapisać jedynie korczakowskie „wsparcie w samorozwoju”…

Myślę, że nie uciekniemy jednak od słowa „wychowanie”. Od pierwszych dni swego życia człowiek uczy się w dużej mierze przez naśladowanie. Już pierwszy uśmiech na twarzy dziecka jest lustrzanym odbiciem uśmiechu mamy czy taty. O tym, jak dzieci odtwarzają sceny, język czy emocje wyniesione z domu, napisano już tomy. Nastolatkowie, choć odcinają się często od „starych”, też naśladują, tyle że kolegów, koleżanki, grupę rówieśniczą, środowisko czy swoich idoli. Od tego więc, jak się zachowujemy, jaki dajemy wzór, będzie zależeć zachowanie naszych podopiecznych. I w ten oto sposób naturalnie siłą własnego przykładu – tak – wychowujemy. Tak – wspieramy dom, rodzinę, szkołę w wychowaniu. Tak – wspieramy młodego człowieka w jego samorozwoju.

A swoją drogą… Czasem sobie myślę, że my, harcerscy instruktorzy, chyba odbiegamy od powszechnej normy, a może jesteśmy „nienormalni”(?) bądź po prostu pozytywnie zakręceni, że jednak cudze dzieci wychowujemy społecznie, wolontariacko, prawie za darmo i jeszcze mamy z tego mnóstwo satysfakcji… Czego Wam serdecznie życzę w nowym roku!

0 0 votes
Article Rating
Alicja Wosik-Majewska
harcmistrzyni | Chorągiew Podkarpacka | CKR ZHP
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments