W morzu organizacji pozarządowych – fundacji i stowarzyszeń – nie jesteśmy samotną wyspą. Wśród blisko 140 tys. polskich NGOs wiele już zajmuje się wychowaniem, wsparciem rozwoju, edukacją czy zdrowiem młodzieży. Konkurujemy z nimi łokieć w łokieć, w otwartych naborach, o dotacje, granty i inne formy dofinansowania, bo niewiele środków jest przeznaczonych wyłącznie dla harcerzy. Z drugiej strony potrzeby i problemy młodzieży ewoluują wraz ze zmieniającym się światem. Czy w tych warunkach czeka nas renesans harcerstwa? Ośmielę się postawić tezę, że TAK, ALE…
TAK, bo w obliczu narastających zagrożeń dla młodzieży: uzależnień cyfrowych i innych problemów psychicznych, spadku aktywności fizycznej, chorób cywilizacyjnych, niewydolności wychowawczej zapracowanych i pogubionych rodziców, bezradności nauczycieli, harcerstwo oferuje coś, czego nie ma nikt – kompleksowy, sprawdzony od ponad 100 lat system wychowawczo-rozwojowy pomyślany specjalnie dla młodych ludzi. Bywa, że rodzice widzą w nas ostatnią deskę ratunku dla swoich dzieci i oddają je pod naszą opiekę z nadzieją, że to właśnie my sobie z nimi poradzimy. Znamy to, prawda? A i same dzieci chętnie się do nas garną. Jeśli ktoś nie dowierza, niech spyta drużynowych gromad zuchowych. Nawet gdyby się miało trzy pary rąk, to nadal za mało. A tak statystycznie, to od czasu pandemii, która w oczywisty sposób ograniczyła nasze możliwości i działalność, liczebność Związku ciągle rośnie. Ktoś powie, że to zasługa dobrego PR-u? Może po części tak, ale myślę, że przede wszystkim z powodów jak wyżej.
TAK, bo wobec wyzwań, z którymi mierzymy się wszyscy: głębokich podziałów społecznych, zanieczyszczenia środowiska, zmieniającego się klimatu czy wręcz zagrożenia wojennego, harcerstwo staje się potrzebne jak nigdy dotąd. Umiemy przecież uczyć dialogu, współdziałania, społecznej odpowiedzialności. Wychowanie poprzez kontakt z przyrodą, jej ochrona, promowanie postaw ekologicznych, „zero waste” itd. to część naszego harcerskiego genomu. Zaradność i pomoc w obliczu powodzi, pandemii czy innych klęsk stała się naszą wizytówką. A i w obliczu zagrożeń wojennych umiejętność niesienia pierwszej pomocy, prowadzenia łączności, wsparcia uchodźców czy nawet wiedza paramilitarna są nie do przecenienia.
ALE… No, właśnie. Niewiele z tych atutów będziemy mogli wykorzystać, jeśli brakować będzie kadry. Kluczem do działania organizacji pozarządowych staje się dziś umiejętność właściwego zarządzania wolontariatem. A tu, niestety, badania kondycji NGOs nie nastrajają optymistycznie. W Polsce praca społeczna za „darmochę”, za free, staje się zwyczajnie niemodna, nie jest trendy. Zwłaszcza w czasach, gdy youtuberzy i instagramerzy próbują w mediach społecznościowych zmonetyzować nawet tak trywialne czynności, jak wiązanie sznurówek czy wbijanie gwoździa…
Na tle świata i Europy w badaniach dotyczących wolontariatu nasz kraj wypada przeciętnie, by nie rzec – blado. Daleko nam do krajów takich, jak USA, Norwegia czy Szwajcaria, gdzie w pracę wolontariacką w ramach organizacji angażuje się z grubsza rzecz biorąc połowa (!) społeczeństwa. W Polsce podobny wskaźnik waha się w okolicach 20–25%, ale wg badań CBOS z marca 2024 r. odsetek osób, które poświęcają swój wolny czas na działalność w organizacji młodzieżowej (a nie tylko do niej przynależą) wynosi zaledwie ok. 5%.
Najświeższe badania CBOS-u i podobnych instytucji potwierdzają zmniejszającą się liczbę wolontariuszy. Warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedno zjawisko – spada liczba organizacji funkcjonujących wyłącznie jako wolontariackie, bo choć jeszcze w 2006 r. stanowiły one 74% wszystkich fundacji i stowarzyszeń, to w roku 2021 ten wskaźnik zmniejszył się ponad dwukrotnie, osiągając wynik 35%…
Stowarzyszenie Klon/Jawor, które od lat zajmuje się badaniem i wspieraniem organizacji pozarządowych, podsumowuje to tak: „Spada liczba osób zrzeszających się w stowarzyszeniach. Zmniejsza się też wielkość zarządów fundacji i stowarzyszeń. Może to mieć związek z obserwowanym od lat brakiem chętnych do zaangażowania się w prace zarządu, przejawiającym się brakiem kandydatek i kandydatów do przejęcia władzy w organizacji. To z kolei wpływa na istniejący od lat problem wypalenia liderek i liderów organizacji. Maleje też przeciętna liczba osób, które organizacja angażuje na zasadach wolontariatu” (raport „Kondycja organizacji pozarządowych” 2021). Inaczej mówiąc, rynek pracy wymusza profesjonalizację trzeciego sektora i coraz częściej organizacje starają się wiązać się z kadrą umowami innymi niż tylko wolontariackie.
Wszystkie te dane potwierdzają, że kluczowym zadaniem w naszym Związku staje się praca z kadrą. I nie chodzi tu o często postulowane uruchomienie „szybkiej ścieżki”, gdzie idąc na skróty, obniżając wymagania i poluzowując wszelkie kryteria, produkować będziemy kolejne zastępy następców, którzy i tak szybko się wypalają. Bo to akurat przypomina filozofię gumy do żucia, czyli „przeżuj i wypluj, gdy tylko straci smak”. Chodzi raczej o szukanie skutecznych sposobów na to, jak dobrze przygotowaną, doświadczoną kadrę w ZHP zatrzymać.
I tu jeszcze jedna przykuwająca uwagę statystyka. Wg danych GUS z 2022 r.: zarówno w ramach wolontariatu w organizacjach, jak i indywidualnego, najwyższe zaangażowanie było widoczne wśród osób w wieku 45–54 lat (odpowiednio 6,7% oraz 31,2%). W wolontariacie organizacyjnym wyróżniało się jeszcze zaangażowanie osób w wieku 35–44 lat (6,1%). Dlaczego? Odpowiedź jest raczej prosta – to okres, gdy mamy już stabilizację zawodową i rodzinną, a jednocześnie dość jeszcze energii i zdrowia, by zaangażować się w bezinteresowną działalność dla innych.
Ku refleksji.