Mam nadzieję, że Ula, patrząc na nas z góry, nie będzie na mnie zła, że jej sytuacja stanowi pretekst do napisania tego tekstu. Ależ gdzie tam, na pewno nie będzie miała do mnie pretensji!
Ze smutkiem przyjąłem wiadomość, że 9 maja odeszła na wieczną wartę hm. Ula Bugaj, instruktorka z Hufca Otwock, pełniąca też funkcje na poziomie chorągwi i centralnym (mimo że z jednej Chorągwi Stołecznej, poznaliśmy się chyba przy okazji wydawania „Zuchowych Wieści”). Harcmistrzyni w pełnym tego słowa znaczeniu, osoba ciepła, zawsze uśmiechnięta, otwarta, serdeczna – i to niezwykle pozytywne wspomnienie sprawia właśnie, że jestem pewien, że ucieszyłaby się, widząc, jak jej przykład może przyczynić się do zrobienia czegoś dobrego dla innych instruktorów, dla młodszej kadry, dla jej następców. A da się coś zrobić, właściwie wszyscy możemy coś zrobić. Możemy po prostu zacząć częściej myśleć o naszej kadrze.
Skąd wzięły mi się te refleksje? Otóż przeczytałem właśnie decyzję Przewodniczącego ZHP o przyznaniu pośmiertnie hm. Urszuli Bugaj Złotego Krzyża „Za Zasługi dla ZHP”. I w jednej chwili poczułem w swojej głowie burzę przeciwstawnych myśli. Z jednej strony – myśli pozytywne, bo przecież dobrze wiem, że Ula swoim instruktorskim dorobkiem zasłużyła w trójnasób na to najwyższe związkowe wyróżnienie. Ale też zaraz przyszła ogromna złość: dlaczego teraz, dlaczego dopiero teraz? Przecież Ula ponad pół wieku poświęciła służbie w ZHP!
Pamiętam wiele takich sytuacji w ostatnich latach, gdy na docenienie instruktora, na podziękowanie było już za późno – i to nie tylko z tak smutnej ostatecznej przyczyny, ale choćby ze względu na odejście z organizacji, często właśnie z powodu… poczucia niedocenienia, braku szacunku, a nawet wiążącej się z tym frustracji.
Zawsze w takich chwilach zastanawiam się, jak to się stało? Jak to możliwe, że ktoś, kto jeszcze niedawno znaczną część swojego czasu i energii poświęcał naszej organizacji, raptem odchodzi z niej zgorzkniały? Jak to możliwe, że zapomniano komuś podziękować – zresztą głównie przecież w wymiarze symbolicznym?
Dlaczego świadomie lub nieświadomie zapominamy o tym, aby doceniać naszych instruktorów? Przecież nie trzeba czekać dwa lata na zjazd hufca czy aż cztery na zjazd chorągwi, aby wystąpić o przyznanie wyróżnień związkowych. Można i warto to zrobić wtedy, gdy będzie to moment odpowiedni przede wszystkim dla wyróżnianej osoby. A odznaczenia chorągwiane, hufcowe? One też są przecież ważne. Dlaczego więc zapominamy? Za trudno napisać wniosek, nie potrafimy myśleć do przodu? Nie ma u nas takiego zwyczaju? A może jesteśmy przytłoczeni sprawami bieżącymi, które wydają nam się ważniejsze? Tylko czy jest coś ważniejszego w harcerstwie niż ludzie, którzy je tworzą?…
Chciałbym, abyśmy pamiętali o naszych instruktorach, kiedy jeszcze są wśród nas. Kiedy możemy zobaczyć ich radość, gdy są wyróżniani, zobaczyć uśmiech na twarzy, a może łzy wzruszenia, i kiedy sami również możemy poczuć ogromną satysfakcję, że sprawiliśmy komuś radość.
Parafrazując księdza Twardowskiego: śpieszmy się doceniać ludzi, tak szybko odchodzą…
hm. Grzegorz Całek
numer 5/2018