W szkole moje dziecko doświadcza poznawania kraju, Europy, przyrody, kultur poprzez rozmaite projekty, prezentacje… W harcerstwie też tak można, ale można też inaczej…
Intensywny biwak szczepu za nami. Tym razem nie zajmowałam się programem, tylko wyżywieniem. 65 osób – nie tak znowu dużo, ale trzeba było sobie poradzić z kilkoma problemami. Dwie osoby nie jedzą wołowiny (z powodów religijnych), dwie nie jedzą mięsa (światopogląd), ktoś jest bardzo uczulony na orzechy. Gotowanie ma angażować wszystkie drużyny i gromady obecne na biwaku, dwie drużyny chcą wykorzystać tę okazję, żeby przygotowanie ich posiłków było równocześnie zawodami zastępów w gotowaniu na dwóch różnych typach kuchni, ktoś na stopień ma wykazać się gotowaniem na ognisku… Łamigłówka…
Bardzo dużo uwagi przywiązujemy w naszym szczepie do jedzenia jako elementu programu. Może dlatego, że ja sama lubię kulinarnie eksperymentować? Uwielbiam na imprezach międzynarodowych dni festiwalowe, kiedy każdy częstuje swoimi smakołykami. I staram się zarazić tym innych.
Raz w roku na biwaku szczepu jest fabuła, której częścią są także… posiłki.
Jak tu przekonać zuchy, które jedzą tylko to, co znają, do spróbowania meksykańskiego chili, japońskiego yaki soba albo afrykańskiej kiełbasy boerewors? Dużo dyplomacji! Z harcerzami jest trochę łatwiej – od kilku lat raz w roku głosują, jaki kraj chcą kulinarnie odwiedzić, kadra przeszukuje książki i internet w poszukiwaniu przepisów na coś, co w 30 minut dzieciaki mogą zrobić w harcówce. I ku mojej wielkiej satysfakcji wybierają specjalnie takie kraje, aby mogli spróbować czegoś nowego, czego w domu nie jedzą, żeby była przygoda! Starszaki, planując jadłospis na biwaki, uczą się pamiętać o ograniczeniach religijnych członków zastępu, a w ramach przygotowania do obozu zagranicą będą musieli się na serio zmierzyć z wyzwaniem bardzo odmiennej diety.
Za każdym razem, gdy patrzę na szczepowych wegetarian, przypomina mi się czuwajowa relacja Basi Wojtaszek z jej wegańskiego biwaku. Teraz Basia zaangażowana jest w kampanię ograniczania spożycia cukru.
Innym zupełnie zagadnieniem jest świadomość ograniczeń w diecie związana ze schorzeniami, które mogą dotknąć każdego. Zaimponowała mi młoda harcerka, która ma młodszą siostrę na diecie bezglutenowej i która postanowiła zastosować taką samą dietę na sobie, żeby móc zrozumieć, jak to wygląda praktycznie. Obie gromady zuchowe mają alergików, więc wszystkim zuchom trzeba było wytłumaczyć, dlaczego pewnych smakołyków nie zabierać na wycieczki. Nasza kadra uczy się czytać informacje na opakowaniach lub współpracuje z rodzicami, którzy dostarczają bezpieczne produkty dopasowane do ustalonego jadłospisu. Alergia nie musi oznaczać przecież wykluczenia.
Ciekawi cię, jak żyją inni ludzie? Dowiedz się, co jedzą, i dlaczego jedzą właśnie to. Spróbuj ugotować tak, jak oni. Zapytaj, żeby poznać. Poznaj, żeby działać!
numer 5/2016